Prywatny inwestor miał tu stworzyć centrum hotelowo-konferencyjne i zdjąć z barków gminy ciężar finansowania remontów. Najpierw nawalił polonus z Chicago, który obok warowni miał budować lądowisko dla helikopterów. Okazało się, że nie ma pieniędzy. Później słowa nie dotrzymała firma ubezpieczeniowa.
Zamek oraz pół hektara gruntu gmina wyceniła na ok. 7 mln zł.
Ostatni przetarg też zakończył się fiaskiem. – To poważna inwestycja, która zaczyna się zwracać dopiero po 15 latach. A banki nie finansują takich przedsięwzięć, więc chętnych brak – tłumaczy Albert Krajewski, właściciel firmy Kaza pośredniczącej w handlu zabytkowymi nieruchomościami.