"Ja nie pojadę na pielgrzymkę, która zabiera krzyż spod pałacu. Dla mnie krzyż jest szczególny. W Smoleńsku już jest krzyż" - mówiła Beata Gosiewska w wywiadzie wyemitowanym na antenie TVN 24, oceniając pomysł, by uczestnicy pielgrzymki zabrali ze sobą krzyż ustawiony obecnie przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie. "To transakcja wiązana" - dodała, odnosząc się do zaproszenia pierwszej damy Anny Komorowskiej do udziału w tej inicjatywie.
Gosiewska nie ma zamiaru uczestniczyć w pielgrzymce. "Ja nie potrzebuję patronatu, by pojechać do Smoleńska" - stwierdziła.
Wdowa skarży się też na szczególnie dla niej bolesną obojętność polskich władz. "19. sierpnia udałam się do marszałka Schetyny z prośbą o pomoc w kilku konkretnych sprawach. Do tej pory nawet nie oddzwonił" - mówiła Gosiewska.
Według niej, inne rodziny ofiar traktowane są lepiej. Przykładem są choćby piątkowe uroczystości upamiętniające katastrofę i jej ofiary na Wawelu. "Dopiero wczoraj dostałam taką ogólną informację, nie było to raczej zaproszenie" - podkreśliła. - "My, jako rodziny, nie byliśmy zaproszeni na żadne odsłonięcie tablicy. Jakieś wybiórcze rodziny są zapraszane".
Rodziny 28 ofiar tragedii pod Smoleńskiej wystąpiły z propozycją zorganizowania 10 października - dokładnie pół roku po wypadku - specjalnej pielgrzymki do Smoleńska. Udział w niej miałyby wziąć rodziny wszystkich ofiar. Przy okazji zaproponowano, że uczestnicy zabiorą ze sobą krzyż stojący obecnie przed siedzibą prezydenta na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie.