Jak poinformowała PAP Kazimiera Tatarak z tamtejszej Solidarności, pięć sanitariuszek na stałe prowadzi strajk przed gabinetem pani dyrektor, koleżanki przychodzą je wspierać. Liczba protestujących może się zmienić. Dodała, że decyzja o tym, jak długo potrwa strajk, zależeć będzie od rozwoju sytuacji.
Przedstawicielka protestujących powiedziała, że nie wierzą one w żadne gwarancje firm, które chcą przejąć sprzątanie. "Firmy prywatne są nastawione na zysk" - zaznaczyła.
Według niej protest personelu sprzątającego popierają przedstawiciele innych związków zawodowych lecznicy.
Dyrektor szpitala Jolanty Kręckiej nie ma w poniedziałek w lecznicy. W ubiegłym tygodniu nie chciała komentować sprawy, zapowiadała, że swe stanowisko zaprezentuje podczas konferencji prasowej.
Jak powiedział PAP wicestarosta starachowicki Andrzej Sendecki - powiat jest organem założycielskim dla lecznicy - decyzja o przekazaniu części usług dla szpitala firmie zewnętrznej leży w gestii dyrekcji. "Szpital jest zadłużony na ok. 51 mln zł, a takie rozwiązanie przyniosłoby oszczędności" - powiedział PAP starosta.
Sendecki poinformował, że decyzje o tym, kto będzie zwycięzcą przetargu zapadną za kilka tygodni. Podkreślił, że jednym z głównych czynników, jakie władze lecznicy biorą pod uwagę w rozstrzygnięciu konkursu, jest jak najbardziej korzystny dla pracowników okres utrzymania zatrudnienia. Pod zarządem nowego usługodawcy ma pracować ok. 70 osób.
To czwarty protest zorganizowany przez związkowców ze starachowickiego szpitala w ciągu ostatnich trzech lat. W marcu 2008 roku pracownicy sprzeciwiali się odwołaniu ze stanowiska dyrektora lecznicy i przez trzy dni okupowali gabinet dyrektora. Z kolei w sierpniu 2008 roku 15 osób podjęło kilkudniową głodówkę w związku z planami prywatyzacji szpitala. W styczniu 2010 roku przez dwa dni głodówkę prowadziło 10 związkowców - także przeciw planom prywatyzacji, które do dziś nie zostały zrealizowane przez starachowickie starostwo.