Mariusz S. składał obszerne zeznania, bo liczył na złagodzenie kary lub nawet status świadka koronnego - ujawnia Onet.pl, który dotarł do jego zeznań. Wyłania się z nich szokujący obraz gangu z Mokotowa.
Przestępcy kupili w Stanach Zjednoczonych specjalny piec krematoryjny, by palić w nim zwłoki swoich ofiar. Urządzenie było tak skuteczne, że z pozostałych po spaleniu prochów nie można było odczytać DNA. Potem był one rozsypywane daleko od miejsca kremacji.
Śledczy jednak nie dowiedzieli się od Mariusza S., czyje zwłoki zostały spalone przez gangsterów. Świadek wskazał zaledwie jedną osobę - i to wymieniając tylko jej pseudonim - która miała brać udział w paleniu zwłok.
Według policji, grupa mokotowska i współpracujący z nim gang obcinaczy palców uprowadzili 21 osób. Ale w sądzie prokuratura potrafiła udowodnić gangsterom tylko jedno porwanie dla okupu.