" Porównanie tego śledztwa ze sprawami z czasów PRL pokazuje bolesne podobieństwo procesów z komunistycznej Polski, które miały nic nie wyjaśnić i dezinformować opinię publiczną. Mamy do czynienia z podobnymi mechanizmami. To śledztwo jest prowadzone tak, jak PRL-owskie śledztwa, które miały ukryć prawdę" – mówi portaliwo Fronda.pl Magdalena Merta. Dodaje, że ma „nadzieję, iż ktoś kiedyś przyjrzy się temu śledztwu, jak obecnie bada się sprawę Krzysztofa Olewnika”. - Sądzę, że w tej sprawie łatwo jest sformułować zarzuty. Nasi mecenasi mają słuszność, mówiąc o żenującym poziomie śledztwa – mówi Merta.

Reklama

Wdowa uważa, że w sprawie przyszłości dot. śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej możliwe są dwa scenariusze. "Optymistyczna wersja to sytuacja podobna do tej ws. zbrodni katyńskiej. Na długo przed 1989 rokiem wiedzieliśmy, co się stało w Katyniu. Jednak oficjalna wersja była inna. Myślę, że optymistycznym wariantem jest sytuacja, że wszyscy będą wiedzieli, iż wyniki oficjalnego śledztwa to nieprawda, ale to one będą oficjalną wersją wydarzeń" – mówi portalowi Fronda.pl Merta.

"Pesymistyczna jest taka, że my skończymy jak rodzina Olewników – z obsesją szukania, dociekania prawdy, bezsilnością, odbijając się od muru niechęci, tajności, z poczuciem, że póki życia starczy nie przestaniemy tego robić, ale też ze świadomością, że naprzeciwko nas są siły, które będą się starały nie dopuścić nas do wiedzy o prawdzie. Tak dzieje się obecnie z Olewnikami" – mówi Magdalena Merta.