Mecenas Wilk powiedział w poniedziałek PAP, że wersji zdarzeń podawanej przez Kościuka przeczą m.in. ustalenia dotyczące sposobu zadania śmierci Krzysztofowi Olewnikowi i miejsca, w którym sprawcy owinęli zwłoki ofiary siatką.

Reklama

"Kościuk dokładnie mówił, w jaki sposób Krzysztof został pozbawiony życia, natomiast choćby opis uszkodzeń kości gnykowej wskazuje, że ta śmierć w ten sposób nie mogła być zadana" - oświadczył Wilk. Pytany o ustalenia, dotyczące przyczyny śmierci Krzysztofa Olewnika, przyznał, że było to uduszenie, ale w inny sposób, niż opisał to Kościuk. "Nie chcę mówić o szczegółach, że względu na dobro śledztwa" - zastrzegł Wilk.

Jego zdaniem wątpliwości budzi też miejsce owinięcia ciała Krzysztofa Olewnika siatką. Jak relacjonował Kościuk, miało to miejsce tuż po zabójstwie i przed zakopaniem zwłok w lesie w miejscowości Różan (Mazowieckie). Wilk ocenił, że wiązanie siatki odbyło się "w miejscu, które było dobrze oświetlone i sprawcy mieli sporo czasu do zawiązania tej siatki". "Nie mogło to mieć miejsca, według mojej oceny, w sytuacji wysoce stresogennej" - dodał Wilk.

Kościuk relacjonował, że pomagał Robertowi Pazikowi w uduszeniu Krzysztofa Olewnika. Szczegółowo opisał też przebieg zabójstwa.

"Jest tak wiele niejasności, że dobrze, iż prokuratura jakby powtarza czynności od samego początku" - podkreślił pełnomocnik rodziny Olewników. Odnosząc się do wersji zdarzeń podawanej przez Kościuka, Wilk przypomniał, że Kościuk wiedział od 2004 r., iż "jest w zainteresowaniu CBŚ" i prawdopodobnie już wtedy liczył się z możliwością zatrzymania i koniecznością składania wyjaśnień.

Reklama

W opinii Wilka umorzenie przez ostrołęcką prokuraturę okręgową w miniony piątek śledztwa w sprawie śmierci Kościuka było przedwczesne. "Są pewne fakty, które według mojej oceny nie powinny kończyć postępowania" - dodał pełnomocnik Olewników. Podkreślił, iż pamiętając o instytucji podjęcia umorzonego postępowania, nie obawia się, iż w tej sprawie "pewne rzeczy mogą uciec".



Reklama

Kościuk pochodził z Warszawy. Utrzymywał, że po porwaniu Krzysztofa Olewnika zajmował się dowożeniem jedzenia i pilnowaniem uprowadzonego. Pomagał też w odebraniu okupu. W trakcie śledztwa szczegółowo zrelacjonował, jak porwany był więziony - najpierw w garażu, przykuty łańcuchem do ściany, a potem w podziemnym betonowym zbiorniku na nieczystości. W 2006 r. wskazał miejsce w lesie na terenie gminy Różan (Mazowieckie), gdzie zakopano zwłoki Krzysztofa Olewnika. Ich tożsamość potwierdziły badania DNA przeprowadzone po ekshumacji szczątków na cmentarzu w Płocku pod koniec stycznia 2010 r.

Kilka dni po wyroku skazującym na dożywocie Kościuk został znaleziony powieszony w kąciku sanitarnym celi aresztu płockiego Zakładu Karnego w kwietniu 2008 r.

Kościuk jako pierwszy z oskarżonych składał przed sądem wyjaśnienia. Przyznał się do zabójstwa Krzysztofa Olewnika wraz z innym oskarżonym - Robertem Pazikiem (Pazik nie przyznał się - ostatecznie skazany na dożywocie; w styczniu 2009 r. został znaleziony powieszony w celi płockiego Zakładu Karnego). Kościuk podkreślał, iż nie brał udziału w uprowadzeniu. Już po wyroku Kościuk był konsultowany psychologiczne, odbył także rozmowy z wychowawcami. Na trzy dni przed śmiercią miał widzenie z matką i siostrą.

Mecenas Wilk uważa, że rozstrzygnięcie, kto i w jakim czasie mógł "udzielić instruktażu" w sprawie przebiegu zdarzeń związanych z uprowadzeniem i zabójstwem Krzysztofa Olewnika, dotyczy nie tylko Kościuka, ale także relacji składanych przez Artura Rekula (pochodzi z Nowego Dworu Mazowieckiego) i Ireneusza Piotrowskiego (pochodzi - podobnie jak Olewnikowie - z Drobina pod Płockiem), uczestniczących w porwaniu. Obaj odsiadują obecnie wyroki - Rekul 12 lat, a Piotrowski 14 lat więzienia.

Podczas procesu Piotrowski potwierdził, że to on przyczynił się do porwania Krzysztofa Olewnika, opowiadając o nim i jego rodzinie Wojciechowi Franiewskiemu (późniejszemu szefowi grupy porywaczy, który w czerwcu 2007 r. został znaleziony powieszony w celi aresztu w Olsztynie). Piotrowski opowiadał, że razem z Franiewskim odsiadywał karę pozbawienia wolności. Wtedy tez Franiewski miał powiedzieć, że pieniądze "najlepiej zrobić na porwaniu dla okupu jakiejś bogatej osoby". Podczas tej rozmowy Piotrowski miał przyznać, że zna takie osoby i wymienił m.in. rodzinę Olewników. Jak przyznał wówczas Piotrowski, na ofiarę wybrano Krzysztofa, który mieszkał sam.