Ustalenia zespołu mają pomóc w podjęciu decyzji, co należy zrobić z przedmiotami należącymi do ofiar katastrofy.
"Zespół ma rozeznać się i odpowiedzieć na pytanie, czy i w jakim stopniu zdeponowane przedmioty stwarzają zagrożenie dla zdrowia lub życia ludzi. Ma także określić możliwości odkażenia tych rzeczy przez właściwe podmioty Sił Zbrojnych" - powiedział płk Rzepa.
W skład zespołu wchodzą specjaliści z Inspektoratu Wojskowej Służby Zdrowia oraz Szefostwa Obrony Przed Bronią Masowego Rażenia. Do firmy utylizacyjnej przybyli w piątek w południe.
Rzecznik NPW dodał, że piątkowe badania zespołu mają charakter "rekonesansowy". Natomiast decyzje wynikające z prac specjalistów mogą zapaść "w miarę szybko".
W maju 2010 r. Okręgowa Prokuratura Wojskowa w Warszawie zwróciła się do sądu z wnioskiem o zniszczenie rzeczy po ofiarach katastrofy. Prokuratorzy powołali się na opinię wojskowej administracji sanitarnej. W jej ocenie, rzeczy osobiste ofiar są "zanieczyszczone biologicznie, tożsame z odpadami medycznymi" przez co stwarzają "zagrożenie dla zdrowia i życia".
Sąd odrzucił wniosek prokuratury wojskowej. O losie rzeczy osobistych ma zadecydować postępowanie administracyjne. Ustalenia zespołu wojskowych specjalistów mają pomóc w rozstrzygnięciu sprawy.
W Rzeszowie od 14 maja ubiegłego roku są przechowywane 92 pakiety zawierające 562 przedmioty należące do ofiar. Rzecznik NPW nie chciał mówić, jakie przedmioty zostały zdeponowane. To są bardzo delikatne sprawy - zauważył.
O zawartości zdeponowanych pakietów nie chciał też rozmawiać prezes Eko Top Czesław Sanetra. "Nie jesteśmy ich dysponentem ani właścicielem" - podkreślił.
Według mediów, w rzeszowskiej firmie są m.in. fragmenty ubrań, ubrania, chusteczki, papierosy. Część z nich wydobyto z miejsca tragedii w Smoleńsku, inne zebrano podczas sekcji zwłok. Do Polski trafiły w kilku partiach wysłanych ze Smoleńska i Moskwy.
Niektórzy członkowie rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej są zainteresowani odzyskaniem przedmiotów należących do swoich bliskich.