Przesłuchanie przełożono na 19 maja. Kmiecik, zwana śląską Alexis, oświadczyła dziennikarzom w sądzie, że nie było żadnej "afery węglowej", a ówczesne władze starały się potwierdzić tezę o układzie, bo było to potrzebne ze względów politycznych. Przekazywanie pieniędzy przedstawicielom spółek węglowych określiła jako "prowizje". Jej zdaniem, była to powszechna praktyka.

Reklama

Na ławie oskarżonych w rudzkim procesie zasiadło dwóch wiceprezesów spółek węglowych i były współpracownik Kmiecik, który miał im wręczać łapówki. Całej trójce przedstawiono zarzuty w śledztwie, w którym miała je usłyszeć także Barbara Blida. Zeznania Kmiecik są głównym dowodem obciążającym oskarżonych. Sama "Alexis" jest w postępowaniu świadkiem - skorzystała z klauzuli bezkarności przysługującej osobom, które same powiadomiły o korupcji.

Wchodząc do sądu świadek zapewniała, że nie boi się konfrontacji z oskarżonymi. Według Kmiecik nie było żadnej afery węglowej; sama stanęła przed wyborem ujawnienia "pewnych faktów" lub znalezienia się ponownie w więzieniu. Przypomniała, że sprawa dotyczy wydarzeń sprzed kilkunastu lat.

"Panował taki zwyczaj, że odwdzięczano się za odrobinę przychylności. To były czasy tuż po reformie, niektórzy nie nauczyli się jeszcze nowego sposobu handlowania i życia. (...) Pewne rzeczy, które dzisiaj wydają się być bardzo strasznymi, wtenczas takimi nie były" - mówiła pytana o przekazywanie pieniędzy. Podkreślała, że nigdy nie mówiła o "mafii węglowej"; jej zdaniem, to "wymysł dziennikarsko-prokuratorski".

Pytana o śmierć Blidy, wyraziła przekonanie, że ta tragedia "wyniknęła na skutek atmosfery, która wtenczas panowała" i "chęci udowodnienia za wszelką cenę istnienia układu na Śląsku przez wtedy rządzącą ekipę". Jak mówiła, zeznawała w śledztwie na temat Blidy, bo o nią pytano.

"Basia Blida była moją przyjaciółką, czy to się komuś podoba, czy nie" - oświadczyła. "Gdyby nie było bezustannych przecieków z prokuratury do dziennikarzy, gdyby nie było bezustannych nękań Basi, to ona nie byłaby w takim stanie psychicznym, w jakim była. Żyłaby na pewno" - dodała Kmiecik.

Mówiąc o sobie przekonywała, że jej kłopoty wynikały ze znajomości politycznych. "Starano się potwierdzić tezę o układzie, bo było to potrzebne ze względów politycznych. Panował nam +Ziobrowski+, bo nie wiem, jak tego człowieka nazwać; człowiek, który nie oglądał sprawy w kontekście, który (...) miał parcie na szkło i chciał się pokazywać" - mówiła.

Reklama

Świadek przekonywała, że do pieniędzy doszła uczciwą drogą. Jak mówiła, przed laty była popularna, ale później wszyscy się od niej odwrócili. "Szkoda słów, nie warto pracować, chociaż taka byłam dumna z siebie, że od normalnej kobiety z familoków można do czegoś dojść" - oświadczyła. Zapewniła, że dziś niczego się nie boi, bo nikt już nie jest w stanie niczego jej zabrać. "Mogą mnie tylko powtórnie zamknąć, proszę bardzo. Tak to już wszystko mi zabrano. Mojej godności osobistej mi nie zabrano i Bogu dzięki życia" - powiedziała.



Choć dziś nie ma już swojej firmy, zapowiada, że wróci. "Na pewno się nie dam. Jestem twardsza niż węgiel - ale nie ten zwykły, tylko ten koksujący" - zakończyła. Kmiecik wyraziła zgodę na publikację swojego wizerunku i nazwiska.

Akt oskarżenia katowicka prokuratura sformułowała w 2007 r. Zarzuty dotyczą lat 1994-1998. Były wiceprezes Rudzkiej Spółki Węglowej (RSW) Wiesław K. został oskarżony o przyjęcie 420 tys. zł, a b. wiceprezes Nadwiślańskiej Spółki Węglowej Jerzy H. - 150 tys. zł w zamian za zawarcie nieformalnego porozumienia z handlującą węglem agencją Kmiecik, a Wiesław K. również w zamian za zawarcie porozumień kompensacyjnych z tą agencją handlową. Współwłaściciel agencji handlowej Kmiecik Jacek W., został oskarżony o wręczenie tych łapówek. Nie przyznają się do winy, choć Jacek W. w prokuraturze potwierdził, że przekazywał pieniądze. Przed sądem odwołał wyjaśnienia.

Tym samym aktem co trzej mężczyźni został objęty również b. poseł AWS Henryk D., który miał udzielać pomocy przy wręczeniu korzyści majątkowej. Zdaniem prokuratury, przyjął on 100 tys. dolarów od Kmiecik, w celu wręczenia ich nieżyjącemu już obecnie prezesowi Urzędu Kultury Fizycznej i Turystyki Jackowi Dębskiemu za załatwienie krewnemu bizneswoman posady w kierowanym przez niego urzędzie. Sprawa D. została wyłączona do odrębnego postępowania. Jego proces toczy się przed sądem w Katowicach.

W tym samym śledztwie zarzuty miała usłyszeć była posłanka SLD, b. minister budownictwa Barbara Blida. Prokuratura chciała jej zarzucić pośredniczenie w przekazaniu łapówki byłemu szefowi RSW Zbigniewowi B. Pieniądze miały pochodzić od Kmiecik. W zamian firma "Alexis" miała uzyskać umorzenie odsetek od należności względem RSW - podawała prokuratura.

Gdy 25 kwietnia 2007 r. funkcjonariusze ABW przyszli do domu Blidy w Siemianowicach Śląskich z prokuratorskim nakazem rewizji i zatrzymania, b. posłanka zastrzeliła się.

Krótko przed zakończeniem śledztwa prokuratura umorzyła postępowanie wobec Zbigniewa B., wcześniej podejrzanego o "przyjęcie obietnicy" udzielenia mu łapówki. Śledczy tłumaczyli tę decyzję tym, że do postawienia zarzutu wystarczy uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, a czym innym jest stawianie danej osoby w stan oskarżenia.

Inna osoba, wobec której także umorzono śledztwo, to były członek zarządu RSW Bogdan G. Prokuratura zarzucała mu przyjęcie dwóch łapówek po 5 tys. zł w zamian za zawarcie porozumień kompensacyjnych. Kilka miesięcy po skierowaniu aktu oskarżenia prokuratura umorzyła także polityczny wątek "afery węglowej". Chodziło o korumpowanie przedstawicieli partii politycznych przez Barbarę Kmiecik. W postępowaniu nie znaleziono dostatecznych dowodów, że dochodziło do przestępstw. W sprawie niektórych czynów podstawą umorzenia było przedawnienie karalności.