Kosowska-Korniak zaznaczyła, że sąd w ustnym uzasadnieniu wyroku wskazał na brak dowodów na poparcie zarzutów prokuratury i uznał, że materiał dowodowy przedstawiony przez prokuratora mógł zostać zmanipulowany.
"Biegły, który sporządzał pierwszą opinię w tej sprawie, dostał niekompletny materiał dowodowy - tylko informacje medyczne z komputera lekarza, bez jego wyjaśnień i zeznań pacjentek" - relacjonowała Kosowska-Korniak.
Dodała, że z uzupełniającej opinii biegłego - przeprowadzonej w postępowaniu sadowym już na podstawie całości akt - wynika, że w żadnym z 18 zarzutów nie ma dowodów, iż doszło do aborcji.
Śledztwo w sprawie nielegalnych aborcji rozpoczęto, gdy pewna kobieta - przesłuchiwana przez policję w innej sprawie - przyznała się do przerwania ciąży. Policjanci przeszukali prywatny gabinet, w którym lekarz przyjmował pacjentki i zabezpieczyli całą dokumentację. Na tej podstawie wytypowali 17 kolejnych kobiet, u których miało dojść do aborcji.
Proces lekarza rozpoczął się we wrześniu 2008 roku. Toczył się z wyłączeniem jawności z uwagi na delikatne kwestie omawiane na sali rozpraw. Prokurator domagał się dla lekarza wyroku w zawieszeniu i czteroletniego zakazu wykonywania zawodu.