Krzysztof Rutkowski w wywiadzie dla "Newsweeka" pokazuje dwie twarze. Jedna to twarz twardziela, "Rambo" - jak sam żartuje na swój temat. Druga to twarz człowieka wrażliwego, religijnego.
Zanim z Luizą (narzeczoną) poszliśmy na policję, żeby powiedzieć o naszych podejrzeniach dotyczących Katarzyny W., matki Madzi, byliśmy w kościele na mszy. Chcieliśmy dostać siłę od Boga - wyznaje Rutkowski. - On pomaga. To, co zabierze, później odda. On jest sprawiedliwy. Za złe karze, za dobre wynagradza. To proste. Daje czasem taki strzał, że chce się żyć, działać, pomagać - dodaje.
I jak zapewnia, jest dobrym człowiekiem.
Bardzo dobrym. I ludzie, z którymi pracuję i dla których pracuję, to potwierdzają. Wielu drażni, że mnie się dobrze żyje, bo już dawno powinienem być zadeptany - mówi Rutkowski "Newsweekowi".
Przekonuje, że nie przejmuje się konfliktem z policją i zapewnia, że policjanci, którzy zatrzymują go do kontroli, proszą go o autografy, chcą przybijać z nim piątki. Dodaje, że to jego środowisko, że bawi się z policjantami, pije z nimi wódkę. - Ten spór pomiędzy mną a policją będzie tylko nakręcał niechęć społeczeństwa do policji - przekonuje.
Czy czegoś się boi? - Kurewstwa i chamstwa się boję. I nieudaczników się boję. Oni są najgorsi - podsumowuje Krzysztof Rutkowski.