Krzysztof Rutkowski potwierdził w programie "Kropka nad i", że jego narzeczona Luiza chciała odebrać sobie życie. W tej chwili kobieta jest w szpitalu.
Nie wiem, co się stało. Może to przez zbyt duże ciśnienie? - zastanawiał się Rutkowski. - To dla mnie sytuacja dramatyczna. Muszę z nią porozmawiać.
Właściciel biura detektywistycznego wyjaśniał, że jego narzeczona robi doktorat na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. I to właśnie tam rozegrał się dramat.
Jak donosi Fakt.pl, w poniedziałkowe południe Luiza usiadła w otwartym oknie uczelnianego budynku, na jednym z ostatnich pięter. Według relacji jednego ze świadków krzyczała, że "chce się zabić", że ma "przesrane życie". Na szczęście pracownikom KUL udało się ściągnąć ją z parapetu. Teraz kobieta znajduje się w szpitalu. Ponoć przed próbą samobójczą zażyła dużą dawkę leków.
Rutkowski przypuszcza, że być może jego narzeczoną do tego desperackiego kroku popchnęło duże napięcie, w którym ostatnio żyła. - Wykonywała realizację dla mojego biura. Wywiozła z Syrii dwoje dzieci z matką, mogła zginąć, zostać zastrzelona - opowiadał w TVN24. - Może te wszystkie obciążenia skumulowały się.
Komentarze (86)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeDziwi mnie jedno...wysyła matkę swego dziecka na takie akcje>? Nie szkoda mu maleństwa?
Nagonka ze strony mediów!!! Kto by to wytrzymał!!!
Może Rutkowski za pośrednictwem tej pani chciał dokonać kontowanej łapówki. Księżulo wiedział z kim ma do czynienia odmówił jej przyjęcia, oblał kobietę i powiedział, że z doktoratem z teologii to może się pożegnać na zawsze. Teologia to nie wszystko Luizo, jest jeszcze rodzima gangsterka, która potrzebuje kobiet.
Pewnie wypadło z kocyka podczas kąpieli. Przecież to takie łatwe.