Dyżurny ze Starzyn mówił na nagraniu, że nie działa zdalne sterowanie zwrotnicy i idzie przestawić ją ręcznie, żeby wpuścić pociąg na tor. Jego koleżanka z sąsiedniej stacji Sprowy wywołuje go po chwili przez radio, ale on nie odpowiada. Dyżurna zeznała, że sądziła, iż mężczyzna poszedł przestawić zwrotnicę - podaje radio RMF, które poznało treść nagranej rozmowy.
Z jej zapisu wynika, że oboje dyżurni byli przekonani o tym, iż pociągi pojechały prawidłowymi torami. Prokuratura podejrzewa, że zgubiła ich właśnie ta pewność. W każdej chwili bowiem dyżurny ruchu może sam zatrzymać pociągi.
Co ciekawe, śledczy sprawdzili zwrotnicę i uznali, że system ręcznego przestawiania był sprawny. Ale według ustaleń prokuratury pełniący służbę w Starzynach mężczyzna z niego nie skorzystał.
Dyżurny ruchu ze Starzyn został zatrzymany, jest podejrzany o nieumyślne spowodowanie katastrofy. Ponieważ jest w złym stanie psychicznym, znajduje się pod opieką lekarską.