W czwartek w nocy do szpitala w Szczecinie, na oddział chirurgii, trafił 10-letni Maksymilian, syn Bartosza Arłukowicza. Żona ministra zdrowia spędziła całą noc na szpitalnym krześle. Musiała, bo tylko tyle szpital był w stanie jej zaoferować. - Tylko takie mamy warunki dla wszystkich rodziców - wyjaśnił "Faktowi" lekarz ze szczecińskiego szpitala.

Reklama

Nie była to kwestia urazowa, ale Maksymilian Arłukowicz wymagał nagłej pomocy. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. - Został przyjęty i po jednej dobie wypisany - powiedziała w piątek rano pracownica szpitala.

Bartosz Arłukowicz, zanim został politykiem i ministrem, pracował właśnie w tym szczecińskim szpitalu. Ale jego rodzina nie mogła liczyć na żadne przywileje - zauważa "Fakt".

Czytaj także: Kwaśniewska spaliła pamiętniki. Co chciała ukryć? >>>