Jak poinformowała w piątek PAP rzeczniczka płockiej Prokuratury Okręgowej Iwona Śmigielska-Kowalska, śledztwo wszczęto w sprawie posiadania broni i amunicji bez wymaganego zezwolenia.
Chodzi o broń palną - strzelbę i pistolet oraz 26 sztuki amunicji, które zabezpieczono 17 listopada 2011 r. w czasie przeszukań, jakie gdańska prokuratura apelacyjna przeprowadziła w domach i innych lokalach należących do członków rodziny Olewników.
W październiku tego roku wątek broni i amunicji znalezionej podczas przeszukań gdańscy śledczy wyłączyli ze śledztwa w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika i przekazali płockiej prokuraturze okręgowej. Ta zwróciła się do gdańskiej prokuratury apelacyjnej z prośbą o naprawienie drobnych braków formalnych, a gdy to się stało, skierowała wniosek do warszawskiej prokuratury apelacyjnej o wyłączenie z badania sprawy.
Chodziło m.in. o uniknięcie zarzutu braku obiektywizmu wobec wcześniejszej krytyki płockich śledczych oraz Prokuratury Rejonowej w Sierpcu, która w 2001 r. prowadziła śledztwo w sprawie uprowadzenia Krzysztofa Olewnika.
Prokuratura Apelacyjna w Warszawie odrzuciła wniosek o wyłączenie płockiej prokuratury okręgowej. W efekcie sprawa wróciła do tej jednostki, a ta w połowie listopada wyznaczyła ostatecznie do zbadania wątku broni i amunicji znalezionej podczas przeszukań w domach Olewników podległą jej Prokuraturę Rejonową w Ciechanowie.
Śmigielska-Kowalska powiedziała w piątek PAP, że śledztwo w sprawie posiadania broni palnej i amunicji bez wymaganego zezwolenia zostało wszczęte 20 listopada. Zgodnie z kodeksem karnym grozi za to od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności.
Prokurator prowadzący to śledztwo, po zapoznaniu się z przekazanymi materiałami w sprawie, zwrócił się do gdańskiej prokuratury apelacyjnej o ich uzupełnienie - powiedziała PAP Śmigielska-Kowalska. Zastrzegła przy tym, iż nie może podać szczegółów.
W październiku tego roku rzeczniczka gdańskiej prokuratury apelacyjnej Barbara Sworobowicz informując o przekazaniu sprawy do płockiej prokuratury okręgowej, uzasadniała to tym, iż to na jej terenie ujawniono broń i amunicję.
Włodzimierz Olewnik, ojciec uprowadzonego w 2001 r. i zamordowanego dwa lata później Krzysztofa, po przeszukaniach w domach i na terenie innych nieruchomości rodziny w listopadzie 2011 r., przyznawał w rozmowach z dziennikarzami, że w trakcie przeszukań faktycznie zabezpieczono broń. Mówił wówczas o pistolecie gazowym, który miał zostać znaleziony przez jego żonę w starej jesionce należącej do syna.
W listopadzie 2011 r. gdańscy śledczy przeszukali nieruchomości należące do Włodzimierza Olewnika, domy jego córek - Danuty i Anny - oraz lokale, którymi rozporządzał jeden ze współpracowników Włodzimierza Olewnika. Prokuratorzy zdecydowali się na przeszukania, gdyż podejrzewali, że rodzina Olewników nie przekazała wszystkich dowodów, które mogły być istotne dla śledztwa w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa. W sumie czynności odbyły się w siedmiu miejscach zamieszkania i pracy, a w ich trakcie zabezpieczono 480 różnego rodzaju dowodów.
W dniu przeszukań prokuratura ujawniła m.in., że dysponuje nagraniem, które może potwierdzać wersję mówiącą o tym, iż Krzysztof Olewnik uprowadził się sam. Śledczy wyjaśnili też, że powzięli podejrzenie, iż na terenie posesji i w domu Krzysztofa Olewnika w 2001 r. mógł - wbrew zapewnieniom rodziny - działać monitoring.
Według gdańskich prokuratorów analiza wcześniejszego materiału dowodowego i nowe dowody w sprawie kazały poddać w wątpliwość dotychczas ustaloną wersję przebiegu zdarzeń, zarówno w czasie zaginięcia K. Olewnika, tj. 26-27 października 2001 r., jak i w późniejszym okresie.
Rodzina Olewników kategorycznie zaprzecza, jakoby miała ukrywać przed śledczymi jakiekolwiek dowody. Zapewnia też, że w domu Krzysztofa nie było czynnego monitoringu. Ich zdaniem nieprawdziwa jest także wersja zakładająca, że Krzysztof sam się uprowadził.
Wszystkie osoby, u których w listopadzie 2011 r. dokonano przeszukań, złożyły zażalenia na te czynności. Sąd oddalił je jednak uznając, że przeszukania były zasadne i odbyły się zgodnie z regułami prawa.
Gdańscy śledczy wrócili do domu Krzysztofa Olewnika w 11 rocznicę jego uprowadzenia - 26 i 27 października tego roku, przez ok. 15 godzin, odtwarzali tam wydarzenia poprzedzające porwanie i związane bezpośrednio z uprowadzeniem. W sumie przeprowadzili 8 eksperymentów procesowych, w tym weryfikujących m.in. wcześniejsze ustalenia, dotyczące zasięgu słyszalności silnika auta porywaczy pracującego na najwyższych obrotach, a także czasu, jakiego potrzebował Krzysztof Olewnik by odwieźć gości biorących udział w zorganizowanym przez niego przyjęciu, poprzedzającym porwanie.