Siedem miesięcy po uroczystościach pogrzebowych śp. Anny Walentynowicz na gdańskim cmentarzu Gdańsk Srebrzysko wciąż nie wiadomo, czy rzeczywiście w grobie rodzinnym spoczęły szczątki Anny Walentynowicz.

Reklama

Dostaliśmy ekspertyzy sporządzone w Zakładzie Medycyny Sądowej we Wrocławiu. Po zapoznaniu się z nimi stwierdziliśmy z ubolewaniem, że nie rozwiały one naszych wątpliwości - mówi "GPC" Piotr Walentynowicz, wnuk Anny Walentynowicz.

Ekspertyzy zostały wykonane w Zakładzie Medycyny Sądowej we Wrocławiu, gdzie przeprowadzono badania ekshumowanych szczątków. Janusz Walentynowicz, syn Anny Walentynowicz, zapewniał, że w Moskwie gdy dokonywał identyfikacji ciała, twarz Anny Walentynowicz była cała.

28 lutego na stornie internetowej Naczelnej Prokuratury Wojskowej umieszczono informację dotyczącą przyczyn zgonu Walentynowicz: "Przyczyną zgonu były rozległe obrażenia czaszkowo-mózgowe i obrażenia klatki piersiowej, co koresponduje z wnioskami zawartymi w opiniach wydanych po sekcjach zwłok przeprowadzonych w Moskwie".

Jestem oburzony tą informacją, gdyż głowa mojej Mamy była zachowana w całości. Pamiętam jeszcze wygląd mojej Mamy w Moskwie - napisał w swoim oświadczeniu syn Anny Walentynowicz. Rodzina Walentynowiczów podjęła już kroki prawne, które maja wyjaśnić dlaczego wyniki badań nie zgadzają się ze stanem faktycznym, czyli z wyglądem Walentynowicz za życia i jej ciała w Moskwie.