Wszystko za sprawą silnego frontu atmosferycznego, który przemieszcza się do nas znad Niemiec - tłumaczy synoptyk IMGW Maria Waliniowska. Nad Polskę wchodzi zatoka niżowa z chłodnym frontem pofalowanym, przed którym mogą występować dodatkowo zjawiska szkwałowe i nawałnicowe.
Oznacza to, że do końca dnia w całym kraju mogą szaleć burze - z gradem, a nawet tak zwanym deszczem nawalnym.
W ulewach może spaść do 30 litrów na metr kwadratowy powierzchni, a lokalnie nawet do 50. Wiatr w czasie burz będzie osiągał prędkość nawet do 100 kilometrów na godzinę.
Maria Waliniowska prognozuje, że mogą się one jeszcze przetoczyć przez Polskę w trakcie nadchodzącej nocy. Jutro pogoda zacznie się powoli uspokajać. Na zachodzie i centrum będzie pogodnie i dużo słońca. Natomiast najgorsza sytuacja zapowiada się na południu i wschodzie, zwłaszcza na krańcach południowo-wschodnich. Synoptycy przewidują deszcz i lokalnie także burze, ale już nie tak gwałtowne. A w niedzielę burze tylko w górach.
W weekend nadal będzie bardzo ciepło: od 22-24 stopni na północy, do 27-29 na pozostałym obszarze. Natomiast na przyszły tydzień synoptycy zapowiadają kilkustopniowe ochłodzenie, więcej opadów przelotnych oraz ustąpienie gwałtownych burz i ulew.