Trzydziestodwuosobowa grupa z Krymu twierdzi, że przebywała w skandalicznych warunkach. Nagrali też film, który potwierdza ich wersję, ale nie chcą go udostępniać mediom.
Kiedy weszliśmy, natychmiast poczuliśmy fetor. Nie wiemy co to było, ale po prostu chcieliśmy się położyć i krzyczeć, bo nie udało się tego wytrzymać - mówi jedna z kobiet.
Uchodźcy skarżą się także, że musieli spożywać posiłki na podłodze, ściany i prześcieradła były brudne, a w piaskownicy na placu zabaw leżały strzykawki.
Na placu zabaw, w piaskownicy widzieliśmy sporo strzykawek, po czym były nie wiemy, ale zrozumieliśmy, że nie jest to miejsce dla naszych dzieci. Pomyśleliśmy, że lepiej już wrócić na Ukrainę - mówi jedna z kobiet.
Ewa Piechota przyznaje, że w ośrodku jest dość specyficzny zapach, ale nie jest to zapach brudu czy stęchlizny, tylko raczej posiłków.
- W placówce jest mały stolik, nawet przykryty białym obrusem,a ściany nie są świeże, ale na pewno ośrodek nie jest zdewastowany. Nie mogę potwierdzić wiadomości o strzykawkach w piaskownicy - odpiera zarzuty rzecznik.Jej zdaniem cała afera może być spowodowana
błędnymi oczekiwaniami. Może ktoś tym osobom powiedział, że warunki są zupełnie inne - mówi Piechota. I dodaje, że pokój, do którego wprowadzili się uchodźcy z Krymu, był po remoncie, a gdy go opuszczali "już tak świeżo nie wyglądał".
Uchodźcy z Krymu po kilkunastu godzinach pobytu w Podkowie Leśnej trafili do ośrodka w Łukowie koło Siedlec. Z warunków, jakie tam mają, są zadowoleni.
Ukraińcy trafili do ośrodka w piątek wieczorem. Reporterka RDC pojechała tam w niedzielę, by sprawdzić informacje, jakie przekazali, ale nie została wpuszczona na teren placówki. Urząd ds. Cudzoziemców oświadczył, że drzwi ośrodka zostaną otwarte dla dziennikarzy w przyszłym tygodniu.