Taka decyzja zapadła w Zakopanem na spotkaniu przyrodników z parku i obrońców zwierząt w sprawie przyszłości transportu konnego w Tatrach. Naradę zwołano po tym, jak na padł kolejny koń ciągnący wóz z turystami drogą do Morskiego Oka. Wokół tej sprawy, jak i samej pracy koni w górach, po raz kolejny rozpętała się prawdziwa burza.

Reklama

Szymon Ziobrowski, dyrektor TPN powiedział Radiu Kraków, że wykorzystanie meleksów na tej trasie będą testowali wozacy. Początkowo będzie to pojazd sześcioosobowy, docelowo ośmioosobowy. Władze parku zamierzają też ograniczyć do jednego liczbę dziennych kursów każdego konia.

TPN podkreśla, że jeśli pojazd elektryczny zda egzamin, to już za rok meleksy mogą wozić turystów pod schronisko. Ale nie oznacza, to że transport konny będzie zlikwidowany - mają być za to nowe lekkie wozy, nowe zasady pracy zwierząt i zapewnienie im komfortu pracy.

Turysta natomiast będzie miał wybór: czy chce do Morskiego Oka dojść pieszo, wjechać wozem konnym czy też meleksem. W związku z zapowiedzianymi zmianami dyrekcja parku apeluje też o nieorganizowanie żadnych akcji protestacyjnych. Chodzi o zapowiedzianą na 24 sierpnia przez obrońców zwierząt blokadę drogi. Dyrektor Ziobrowski mówi, że zaognianie sytuacji niczemu nie służy.

W spotkaniu w Zakopanem uczestniczyli również przedstawiciele organizacji broniących zwierząt. Podkreślali oni, że zmiany w Morskim Oku idą w dobrym kierunku i nikt nie jest za całkowitą likwidacją transportu konnego w Tatrach. Gdyby tak się stało, to prawie na pewno trzysta koni trafiłoby do rzeźni.