Wardęga problemy z wymiarem sprawiedliwości miał już kilkukrotnie. W połowie lutego zasądzono mu 1500 zł za żart z ciasteczkowym telefonem, a teraz usłyszał wyrok skazujący za filmik o zwariowanym staruszku.
Jednak jak twierdzi sam Wardęga, w tym przypadku sąd nie miał żadnych dowodów przeciwko niemu, bowiem postawione mu zarzuty były oparte na filmowej fikcji:
Właśnie dostałem wyrok skazujący mnie na miesiąc pozbawienia wolności. Chodzi o film "Grandpa Prank" i sytuację, w której rzekomo biegałem po Złotych Tarasach ze spuszczonymi spodniami oraz sytuację, w której udawałem załatwianie potrzeby fizjologicznej do pojemnika na śmieci. Ok, rozumiem, nie wolno biegać bez majtek w miejscu publicznym... ale, przecież miałem na sobie spodenki. Mój kolega w postprodukcji zablurował moje okolice bikini Emotikon grin...i chyba dobrze mu to wyszło bo sąd dał się nabrać i bez dowodów skazał mnie za bieganie bez majtek... nie o taką Polskę walczyliśmy Emotikon tongue Rozumiem, że polskie sądy wkrótce skażą Tyriona Lannistera za zabicie ojca kuszą w wychodku - Dowody też są niezaprzeczalne - żartuje Wardęga na swoim Facebooku.
Youtuber jest przekonany, że tym razem skazano go nie za konkretne przewinienia, a za całokształt jego działalności:
Czy w tym kraju bez dowodów można kogoś skazać? Ależ owszem... czemu nie? Wardędze za całokształt wyrok pozbawienia wolności należy się! Trzeba się odwołać i liczyć na uczciwy proces.
Poczucie humoru jednak Wardęgi nie opuszcza:
Jak przegram to kupcie mi proszę mydło w płynie... bo nie chciałbym, żeby zwykłe mi spadło pod prysznicem...
Oto filmik "Grandpa Prank", za który Sylwestra Wardęgę skazano na miesiąc pozbawienia wolności: