W poniedziałek Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa nie uwzględnił wniosku prokuratora, by wystąpić do Konferencji Episkopatu Polski z pytaniem, czy publikacja "Nie" była obraźliwa dla "przeciętnych chrześcijan".

Reklama

Grafika ze zdziwionym Jezusem - wpisanym w znak zakazu i z symbolem kultu Najświętszego Serca Jezusowego na piersiach - ukazała się na pierwszej stronie "Nie" w 2012 r. Skargę do mokotowskiej prokuratury wniosło sześć osób twierdzących, iż obrażono ich uczucia religijne. Art. 196 Kodeksu karnego przewiduje grzywnę, karę ograniczenia wolności albo do 2 lat więzienia za publiczne znieważenie przedmiotu czci religijnej (lub miejsca obrzędów religijnych). 82-letni Urban (b. rzecznik rządu PRL, obecnie wydawca i naczelny "Nie") odpiera zarzut, uznając, że proces to "ograniczenie wolności słowa i potwierdzenie, że Polska jest państwem wyznaniowym jak Arabia Saudyjska i Iran".

Niedawno sąd powołał nowych biegłych. Pierwsza opinia biegłego religioznawcy dr. Sławomira Cebuli stwierdzała, że mogło dojść do obrazy uczuć religijnych katolików. Nowa opinia stwierdza, że do niej nie doszło. - Wizerunek Jezusa jest nieznany i nie może być przedmiotem kultu - powiedział obrońca Urbana mec. Kazimierz Pawelec.

Reklama

Prok. Jarosław Serowik powiedział sądowi, że ma wątpliwości co do obiektywizmu jednego z autorów nowej opinii prof. Kazimierza Banka, religioznawcy z UJ. Dodał, że jest on związany z Polskim Stowarzyszeniem Racjonalistów, a w 2011 r. bez powodzenia kandydował z listy SLD do Sejmu. Według prokuratora opinia "spłaszcza zasady religii chrześcijańskiej". Odnosząc się do tez opinii, że nie ma wizerunków Jezusa, czy to zdziwionego czy uśmiechniętego, prokurator powiedział, że w Bibliach dla dzieci są wizerunki uśmiechniętego Jezusa. Dodał, że według opinii chrześcijanie mają "nadstawiać drugi policzek".

Skąd prokurator zgromadził takie informacje o profesorze, czy jest on przedmiotem zainteresowania organów ścigania? - dociekał mec. Pawelec. Powiedział sądowi, że zarzut braku obiektywizmu w tej sprawie można też postawić KEP. Prok. Serowik replikował, że informacje o biegłym wziął m.in. z wikipedii. Wyjaśnił PAP, że KEP miałaby zająć tylko stanowisko w sprawie; nie byłaby to opinia w myśl prawa karnego.

Reklama

Sam Urban uznał wystąpienie prokuratora za "teologiczny wykład". - Zwalczam Episkopat i taki jest charakter mojego pisma; to absurd, by KEP miała oceniać czynnik z nią wojujący - oświadczył.

Sąd oddalił wniosek prokuratora o wystąpienie do KEP jako "nieprzydatny". - Jeśli sąd potrzebuje wiadomości specjalnych, powołuje biegłego, a nie zasięga opinii przedstawiciela danej religii - mówił sędzia. Wobec wątpliwości prokuratora, postanowił wezwać autora opinii prof. Banka na następną rozprawę 9 maja.

Proces Urbana ruszył w maju 2014 r. Prokuratura zarzuca mu, że dopuścił do opublikowania "karykaturalnego wizerunku nawiązującego do wizerunku Jezusa, z mało inteligentnym wyrazem twarzy" - czym obraził uczucia religijne sześciu osób. Według prokuratury wolność wypowiedzi nie jest nieograniczona, a ekspresja artystyczna nie może być "bez powodu obraźliwa dla innych".

Urban mówił wcześniej w sądzie, że rysunek był ilustracją artykułu o malejącej liczbie praktykujących chrześcijan na świecie. Urban dodawał, że Chrystus "jest zdziwiony, bo spada mu liczba wyznawców". - Znak oznacza znak postoju, zawiera sugestię, że bóstwo nie powinno obstawać przy takiej instytucji - twierdził. Mówił, że nie jest przeciwnikiem poszczególnych wyznawców religii. - Z muzułmanów śmiać się boję, bo zabijają; gdyby katolicy w Polsce zabijali, to też bym ich nie ruszał, bo jestem tchórzem - powiedział.

W 2006 r. Urban został prawomocnie skazany na 20 tys. zł grzywny za znieważenie Jana Pawła II jako głowy państwa Watykan. Powodem oskarżenia i procesu był artykuł Urbana pt. "Obwoźne sado-maso" z 2002 r., zamieszczony w "Nie" tuż przed pielgrzymką papieża Jana Pawła II do Polski. Urban pisał w nim m.in.: "Choruj z godnością, gasnący starcze, albo kończ waść, wstydu oszczędź". Urban nazwał też papieża m.in. "Breżniewem Watykanu", "żywym trupem" i "sędziwym bożkiem".

Karanie grzywną za przestępstwo obrazy uczuć religijnych jest zgodne z konstytucją - orzekł w 2015 r. Trybunał Konstytucyjny. Zarazem przyznał, że możliwość karania za taki czyn dwoma latami więzienia może być postrzegana jako "zbyt dolegliwa". TK badał skargę konstytucyjną piosenkarki Doroty Rabczewskiej, skazanej prawomocnie za przestępstwo obrazy uczuć religijnych na 5 tys. zł grzywny. Przyczyną skazania były słowa z wywiadu Dody, że "bardziej wierzy w dinozaury niż w Biblię", bo "ciężko wierzyć w coś, co spisał jakiś napruty winem i palący jakieś zioła".

W 2012 r. Sejm odrzucił projekt Ruchu Palikota, by wykreślić art. 196. SLD chciało zaś złagodzenia - do pół roku - maksymalnego wymiaru kary. Według SLD publiczne znieważenie przedmiotu czci religijnej byłoby karalne tylko, jeśli znajdowałby się on w miejscu wykonywania obrzędów religijnych, a czyn taki byłby ścigany z oskarżenia prywatnego - nie przez prokuraturę.

W Kodeksie karnym II RP karze do pięciu lat więzienia podlegał każdy, "kto publicznie bluźnił Bogu".