Ksiądz Isakowicz-Zaleski opisał historię duchownego i jego partnerki na blogu. Następnie opowiedział ją też na antenie Radia Kraków. Jak relacjonował Isakowicz-Zaleski pewien duchowny od wielu lat był w nieformalnym związku ze swoją dawną uczennicą. Kobieta zaszła w ciążę, jednak dziecko z przyczyn naturalnych zmarło jeszcze przed urodzeniem.
Wtedy para zdecydowała się na procedurę in vitro, za którą optować miał właśnie duchowny. - Wyjaśnię. Uważam, że to nienormalne, że duchowni mają partnerki i dzieci. Ta sprawa jest jednak drastyczna. Doszło do powołania życia in vitro. I to czwórki dzieci. Ta sprawa od kilku lat jest znana. To nie jest tak, że to wybuchło w tym tygodniu (…). Wszyscy znani duchowni w Polsce o tym wiedzą i nic. To chyba gorsze od samego faktu – opowiadał w Radio Kraków Isakowicz-Zaleski.
Jeden embrion nie przeżył, trzy pozostałe są zamrożone w klinice. Kobieta chciałaby je urodzić, jednak na to już duchowny nie wyraża zgody. Partnerka księdza napisała nawet w tej sprawie list do Watykanu. - Przeczytałem ten dramatyczny list, gdzie ta kobieta pisze, że nie jest bez winy. Ona tłumaczy, że na początku była to relacja uczennicy z katechetą. Ta osoba powinna ją wychowywać. Druga sprawa to jest to, że ten duchowny ma jasne poglądy ws. in vitro. On zdecydował się a potem zablokował. Ona nie twierdzi, że jest bez grzechu, ale jak te dzieci zostały powołane do życia, to chce, żeby się urodziły. Ja to rozumiem. Ja mam zdanie na temat in vitro, ale jest życie. Dzieci powinny mieć prawo do urodzenia się – zaznaczył Isakowicz-Zaleski.
Duchowny nadal funkcjonuje w Kościele. - Z jednej funkcji został odwołany, ale nie ma zakazu sprawowania posługi i nie jest suspendowany – tłumaczy Isakowicz-Zaleski. Według informacji radia Kraków, chodzi o biskupa pochodzącego z Małopolski.
Dlaczego zdecydował się opublikować tę historie? - Ja nie pełnię żadnych funkcji. Nie jestem rzecznikiem. Jak przychodzi do mnie osoba, która po przeczytaniu moich tekstów zwraca się do mnie ze sprawą, to słucham. Tu postanowiłem nadać temu bieg. Wykorzystane zostały wszystkie drogi, żeby przekonać przełożonych kościelnych do interwencji. Nie interweniuje się. Dla mnie niesamowite jest to, że czwórkę dzieci można trzymać w probówce i mówić, że nic się nie dzieje – wyjaśnia znany duchowny.