Transmisja na żywo decyzją sądu została zakazana. Obecne na procesie telewizje informacyjne zastosowały więc wybieg polegający na trzyminutowym opóźnieniu sygnału lub emisji już zarejestrowanego nagrania. Pozwala to realizatorom na tzw. wypikanie informacji, które nie powinny wyjść poza salę sądową. Chodzi przede wszystkim o nazwiska, dane osobowe niektórych osób, a także inne dane wrażliwe.

Reklama

TVN24 i Polsat News poradziły sobie z tym zadaniem, znacznie gorzej poszło za to TVP Info. Telewizja publiczna nie zagłuszyła na przykład nazwisk członków rodziny Adama Z., jego partnera oraz funkcjonariuszy policji, którym oskarżony zarzuca brutalne traktowanie go w śledztwie.

PAP / Jakub Kaczmarczyk

Na tym jednak nie koniec, bo – jak podaje Radio ZET – widzowie TVP Info mogli poznać na przykład kilka adresów zamieszkania, hasła do poczty mailowej i kont na portalach społecznościowych. Telewizja publiczna nie zagłuszyła również prywatnych informacji z biografii oskarżonego, a nawet szczegółów z jego życia intymnego. Według Radia ZET chodziło między innymi o inicjację seksualną.

W zakresie życia seksualnego, a w szczególności orientacji seksualnej, mamy do czynienia z tzw. danymi osobowymi sensytywnymi, które chronione są w sposób szczególny, co zwiększa wagę naruszenia – komentuje w rozmowie z portalem gazetaprawna.pl Aleksandra Błaszczyńska, radca prawny z kancelarii Chałas i Wspólnicy. CZYTAJ WIĘCEJ >>>

Wpadkę TVP Info próbuje usprawiedliwiać w rozmowie z portalem wirtualnemedia.pl Samuel Pereira, p.o. szefa serwisu tvp.info oraz zastępca kierownika redakcji publicystyki Telewizyjnej Agencji Informacyjnej.

PAP / Jakub Kaczmarczyk

Pierwszy raz słyszę, żeby sąd był tak wylewny w cytowaniu nazwisk – mówi Pereiera. Jego zdaniem problemy z zagłuszaniem biorą się przez natłok informacji pojawiających się w czasie procesu i trudno jest wszystkie dane wrażliwe „wypikać”.

To jest technicznie niemożliwe. Sąd powinien czytać pierwszą literę nazwiska, wtedy nie byłoby problemu – przekonuje Samuel Pereira.

Wpadki TVP Info w czasie retransmisji procesu z Poznania są szeroko komentowane w internecie, także przez publicystów. „Przegięcie z tą transmisją z sądu w sprawie Ewy Tylman. Niczemu niewinny partner oskarżonego przeszedł prawdopodobnie przymusowy coming out” – napisał na Twitterze Wojciech Mucha, dziennikarz „Gazety Polskiej Codziennie”. „Szanowny Samuel Pereira, będą przeprosiny od TVP Info dla oskarżonego o zabójstwo Ewy Tylman za ujawnienie jego adresu zamieszkania?” – zapytał Patryk Słowik z DGP.

W sprawie ujawniania wrażliwych danych w czasie procesu interweniował sekretariat Sądu Okręgowego w Poznaniu. Jego pracownicy kilkukrotnie dzwonili do redakcji TVP Info, zwracając na to uwagę. Jednak – jak podają wirtualnemedia.pl – nazwiska z adresami pojawiały się nadal na antenie.

Rzecznik sądu sędzia Aleksander Brzozowski komentując tę sprawę w rozmowie z Polską Agencją Prasową, podkreślił, że osoby, których prawa naruszono, mogą kierować roszczenia do nadawcy. – Sąd zezwala tylko na utrwalania zapisu, a kwestia jego prawidłowego odtworzenia, wyemitowania tej relacji, zgodnie z zasadami prawa prasowego, obciąża wyłącznie nadawcę. Sąd nie może cenzurować ani ingerować w materiał. W przypadku naruszenia przepisu przez nadawcę, osoby trzecie mogą wobec niego kierować roszczenia – wyjaśnił sędzia Brzozowski.

Trwa ładowanie wpisu

Fakt, że nie ma wyłączenia jawności rozprawy sądowej nie jest jednoznaczny z możliwością rozpowszechniania wizerunku i możliwością naruszania innych dóbr osób występujących w tym procesie, w tym ich czci i godności – wyjaśnia w rozmowie z PAP dr Barbara Mąkosa-Stępkowska z Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii UW. Natomiast według mecenasa Jerzego Naumanna, znanego adwokata występującego m.in. w tzw. medialnych procesach, jawność takiego procesu powinna być wyłączona w zakresie wątków wrażliwych czy intymnych konkretnych osób.

Jak zaznaczyła zaś dr Mąkosa-Stępkowska, takie ujawnienie nazwisk i innych szczegółów jest „skandalem i głębokim nadużyciem prawa”.

Moim zdaniem jest to też wygrany proces cywilny o ochronę wizerunku, czci i prywatności, gdyby do niego doszło – podkreśliła.

Także mec. Naumann powiedział, że osoby wymienione w relacji telewizyjnej mogą wytoczyć proces nadawcy o ochronę swych dóbr osobistych. – Zakres upublicznienia danych osobowych jest tu tak bardzo powszechny i publiczny, że te osoby, które zostały ujawnione z imienia nazwiska, czy adresu i przedstawione w jakimś niekorzystnym świetle obyczajowym czy moralnym, mogą zupełnie spokojnie występować o ochronę dóbr osobistych wobec nadawcy – dodał. Mecenas podkreślił, że nie ma ani takiego zwyczaju, ani tym bardziej przepisu, aby sąd na sali rozpraw sąd miał wymieniać świadków tylko z imienia i inicjału nazwiska.

Trwa ładowanie wpisu

Trwa ładowanie wpisu