W filmie Stanisława Barei "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" w specjalnej gablocie umieszczane są zdjęcia awanturujących się klientów. Jak donosi wp.pl na podobny pomysł tyle tylko, że dotyczący sklepowych złodziei wpadł pan Dawid Adamski z Lublina.
- Wchodzili, brali, co chcieli i wychodzili. Nie przejmowali się nawet monitoringiem - mówi wp.pl właściciel.
Przyznaje, że sytuacja zaczęła zmieniać się, gdy wpadł na pomysł, aby na sklepowej witrynie przyklejać zdjęcia pobrane z monitoringu. Klienci zaczęli rozpoznawać m.in. tych złodziei, którzy okradli im piwnicę, niektórzy złodzieje sami zgłaszali się, aby przeprosić i wyrazić skruchę, a nawet oddać pieniądze za to, co wynieśli ze sklepu. Czasami w witrynie wisiało ok. 9-10 zdjęć. Fotografie nie naruszały prawa, bo twarze były zasłonięte, ale jak mówi pan Dawid na osiedlu wiele osób zna się z widzenia i nie ma problemów z rozpoznaniem sprawcy.
Sytuacja, która utkwiła w pamięci pana Dawida, to przyłapany na kradzieży 16-latek. Miał do wyboru telefon do mamy, albo na policję. Wybrał mamę i twierdził, że nic złego nie zrobił, a sklepowy monitoring nie działa.
- Gdy kobieta pojawiła się u nas, pokazałem jej nagranie. Zareagowała natychmiast. Młody cwaniak dostał w twarz, a jego matka zrobiła się czerwona i zaczęła mnie przepraszać. Dziękowała mi, że nie zadzwoniłem na policję i do dzisiaj robi zakupy w naszym sklepie. Teraz się z tego śmiejemy, ale plaga takich przestępstw to ogromny problem. Podobnych sytuacji mam dużo więcej - podkreśla w rozmowie z wp.pl Adamski.