Rzecznik Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze Sylwia Malcher-Nowak powiedziała w poniedziałek PAP, że dziewczynka przeszła w nocy długą i skomplikowaną operację.
Nasi chirurdzy dziecięcy operowali ją sześć godzin. Teraz dziecko przebywa na oddziale intensywnej terapii, niebawem zostanie przeniesione na oddział chirurgii dziecięcej. Jego życie nie jest zagrożone, ale jest w ciężkim stanie. To na pewno nie koniec leczenia, gdyż obrażenia twarzy są bardzo poważne – powiedziała PAP rzecznik szpitala.
Jak przekazała PAP rzecznik Komendy Powiatowej Policji we Wschowie Maja Piwowarska, zwierzęta zaatakowały dziewczynkę, kiedy ta zbliżyła się do kojca. Przyciągnęły ją do siatki i pogryzły. Dziecko doznało poważnych obrażeń – miało rany szarpane na twarzy i na nogach.
Po wypadku dziewczynkę zabrał do zielonogórskiego szpitala śmigłowiec lotniczego pogotowia ratunkowego.
Okoliczności wypadku wyjaśnia policja. Jej pierwsze ustalenia wskazują, że kojec z psami był prawidłowo zabezpieczony, a osoby znajdujące się na posesji, w tym rodzice dziewczynki, byli trzeźwi. Dziecko wraz z nimi przyjechało do rodziny w Osowej Sieni z woj. wielkopolskiego.
Policja nie wyklucza, że psy mogły rzucić się na dziecko, gdyż te podchodząc do kojca jadło batonik.
O wypadku napisała w niedzielę "Gazeta Lubuska".