Policjanci chcieli zatrzymać mężczyznę na gorącym uczynku - w trakcie napadu. Ale doszli do wniosku, że nie ma po co narażać pracowników i klientów na takie przeżycie.

Wszystko wskazuje na to, że złapany to właśnie bandzior, który z napadów na banki uczynił sposób na życie. W jego samochodzie znaleziono doskonałą atrapę pistoletu maszynowego. Miał też czapkę bejsbolówkę identyczną z tą, jaką opisywali świadkowie wcześniejszych rabunków.

W wytypowaniu podejrzanego pomógł portret psychologiczny. Mężczyzna napadał zawsze w ten sam sposób. Sam wchodził do banku, zasłaniając twarz gazetą. Potem terroryzował kasjerów bronią.

38-latek mieszkał pod Warszawą. Właśnie stolicę i jej okolice upatrzył sobie na cel rabunków. Teraz może zmienić adres - grozi mu 12 lat za kratami.