Zarzuty usłyszały trzy ok. 25-letnie "żony", którym udowodniono, że wzięły ślub tylko po to, by umożliwić imigrantom zalegalizowanie pobytu w Polsce. Mieszane małżeństwa okazywały się bardzo kruche i to właśnie wzbudziło podejrzenia prowadzących śledztwo.

"Trwały zwykle do momentu, gdy małżonek uzyskiwał kartę stałego pobytu w naszym kraju. Zajmowało to zwykle około dwóch lat. Potem kobieta wnosiła pozew o rozwód" - wyjaśnia Marek Zych, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Lublin Północ, która bada sprawę.

Reklama

Większość papierowych związków była zawierana w lubelskim urzędzie stanu cywilnego. Na fikcyjnym ślubie Polki mogły nieźle zarobić. Stawka zaczynała się od 3 tys. zł. Jedna z podejrzanych przyznała, że otrzymywała dodatkowo co miesiąc kilkaset złotych kieszonkowego.

Na trop grupy wpadła straż graniczna. "To nie są łatwe sprawy do udowodnienia, bo przecież mieszane małżeństwa zawierane są także z wielkiego uczucia. Ale czasami wystarczy zwykła kontrola, by było jasne, że chodziło tylko o papier" - przyznaje ppłk Andrzej Wójcik, rzecznik Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej.

Podejrzanym grozi nawet pięć lat więzienia, a Wietnamczykom, którzy poślubili Polki, deportacja do ojczyzny.