Jak przekonuje organizator skoków, "żadne z urządzeń wykorzystywanych do zabezpieczenia skoku nie zawiodło", przyznaje jednak, że zerwała się lina.
- Zawiodła część główna, która nie powinna w żaden sposób zawieść – powiedział Krzysztof Mazur.
Policja ustala teraz okoliczności zdarzenia.
- Najprawdopodobniej będziemy powoływać biegłych, którzy będą musieli się wypowiedzieć, czy była to usterka tych lin, tej uprzęży, czy też nieprawidłowe zapięcie przez pracownika tej atrakcji - tłumaczył oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Gdyni Jarosław Biały.
Zdaniem Maksymiliana Guzika, który organizuje skoki na bungee w Krakowie, należy zawsze kierować się założeniem, że skoczek może wykonać skok "w stu procentach niepoprawnie", ale musi być zabezpieczony.