W czerwcu minister Giertych zdecydował, że z początkiem nowego roku szkolnego stopień wystawiany przez katechetę będzie tak samo ważny jak ten z matematyki czy polskiego. Wliczanie religii do średniej miało być, zdaniem Giertycha, sposobem na wzrost rangi tego przedmiotu.

Reklama

Tymczasem z informacji płynących od dyrektorów szkół w całej Polsce wynika, że był to pomysł chybiony: od września z nauki religii zrezygnowały już setki uczniów. Np. w Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 9 w Sosnowcu - 10 proc. wszystkich uczniów. "Na religię nie chodziło co roku ledwie kilka osób, teraz prawie cała jedna klasa" - informuje Zbigniew Byszewski, dyrektor placówki.

Katecheci bronią się, że nikomu piątek na piękne oczy stawiać nie mogą. "Oczywiście wiele zależy od nauczyciela, ale oceniać jakoś trzeba" - mówi Ewa Grabińska, ucząca religii w jednym z lubelskich liceów. "A że młodzież rezygnuje z zajęć? Myślę, że to chwilowy bunt związany z tym, że do religii trzeba się teraz bardziej przykładać. Wrócą, jak uświadomią sobie, że na przykład do ślubu kościelnego potrzebne jest bierzmowanie. A do niego przygotowuje właśnie katecheza".

Ale dla ekspertów sprawa nie jest już tak oczywista. "Można by zlekceważyć sprawę zmiany stopni z religii, gdyby nie to, że w zamian nie oferuje się etyki" - uważa Irena Dzierzgowska, była sekretarz stanu w MEN. "Ci, co na religię nie chodzą, będą mieć kreskę na świadectwie. A to już nie jest obojętne. Bo kto zagwarantuje, że absolwent z kreską będzie miał takie same prawa w dalszej nauce czy przy zatrudnieniu, jak ten z wysoką oceną z religii?".