Przed krakowskim sądem okręgowym - po ok. 20 latach od brutalnego zabójstwa studentki UJ Katarzyny Z. - rozpoczął się proces w tzw. sprawie "Skóry", nazywanej jedną z największych zagadek polskiej kryminalistyki.
Akt oskarżenia został skierowany przeciwko określonej osobie, którą oskarżyciel publiczny uznaje jako sprawcę tej okrutnej zbrodni" - mówił dziennikarzom prok. Piotr Krupiński z Małopolskiego Wydziału Prokuratury Krajowej, podczas przerwy w rozprawie. Pytany o dowody w sprawie przypomniał, że wcześniej zdecydowano już, iż proces będzie toczyć się za zamkniętymi drzwiami, w związku z czym "na temat dowodów, ich mocy i zakresu oskarżyciel może przedstawić stanowisko tylko na sali rozpraw, nie na korytarzu sądowym". "W mojej ocenie dowody są bardzo mocne - zaznaczył prokurator.
Oskarżycielem posiłkowym w sprawie jest matka zamordowanej Katarzyny Z. W rozmowie z dziennikarzami przyznała, że oczekuje sprawiedliwego procesu, jednak nie liczy na to, że finał sprawy, na rozwiązanie której czeka już ponad 20 lat, przyniesie jej jakąkolwiek ulgę.
Doprowadzony z aresztu Robert J. nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i uznał, że jest niewinny. W ocenie jego pełnomocnika adw. Łukasza Chojniaka, stanowisko prokuratora w tej sprawie "jest głęboko błędne", a wnioski, które wysnuwa z analizy materiału dowodowego są "niewłaściwe". Jak dodał, sprawa jest skomplikowana i poszlakowa, a bezpośredniego dowodu na winę J. nie ma.
Rozpoczęcie procesu w tzw. sprawie "Skóry" to finał wieloletniego śledztwa prowadzonego m.in. przez policjantów z tzw. Archiwum X. W poszukiwanie zabójcy Katarzyny Z., której szczątki - fragmenty skóry i ciała - wyłowiono z Wisły 7 i 14 stycznia 1999 r., zaangażowanych było wielu polskich i zagranicznych ekspertów.
Proces miał ruszyć już na początku styczniu, jednak z powodu wyboru nowego ławnika rozprawę odroczono. Zdaniem sądu wybrany na początku roku ławnik nie miał szans na zapoznanie się z obszernym materiałem dowodowym. Akt oskarżenia w tej sprawie ma bowiem cztery tomy i liczy ok. 800 stron, a jej akta to niemal 500 tomów. Krakowski sąd planuje też przesłuchanie ok. 200 świadków, jednak jak na razie są to osoby wskazane przez prokuratora - nie wiadomo, ilu świadków wskaże jeszcze m.in. obrona. Sąd dysponuje także opiniami ok. 20 biegłych.
Według ustaleń, J. miał popełnić zbrodnię z powodu zaburzeń preferencji seksualnych o cechach sadystycznych i fetyszystycznych. Mężczyzna miał stosować przemoc, pozbawić ofiarę wolności, podawać określone związki chemiczne, m.in. leki przeciwpsychotyczne i przeciwlękowe. Młodą kobietę - według aktu oskarżenia - więził, maltretował fizycznie i psychicznie - kopał ją, bił twardym narzędziem oraz używał noża, powodując u niej liczne złamania a także rany kłute i szarpane. Zwłoki rozkawałkował i wrzucił do Wisły. Tożsamość ofiary ustalono dzięki badaniom genetycznym.
Roberta J. zatrzymano w 2017 r. na krakowskim Kazimierzu; nie przyznał się do winy. Jak podała PK, mężczyzna złożył obszerne wyjaśnienia, ale odmówił odpowiedzi na niektóre pytania. W przypadku uznania winy, J. grozi kara więzienia na czas nie krótszy niż 12 lat, 25 lat więzienia lub dożywocie.