Projektantka mody w rozmowie z Radiem ZET powiedziała, że swoim pracownikom płaci ze „skarpety”.
Wchodzę na konto i już mam je zajęte z powodu urzędu skarbowego, bo coś tam nie było zapłacone, nie mogę pobrać pieniędzy, żeby zapłacić ludziom za pracę i mam do wyboru albo zapłacę urzędowi skarbowemu albo pracownikom. Zanim rozwiążę ten problem z urzędem, to w tym czasie nie zapłacę ludziom na chleb. Więc idę do skarpety i wyjmuję z niej – mówiła Minge.
Dodała, że jej pracownicy obawiają się o to, czy nie stracą pracy. Oceniła, że jeżeli pandemia będzie trwała to końca kwietnia, to jej branża jakoś się „otrzepie”.
Wstaniemy, damy radę. Bierzemy w tej chwili wszystko, żeby tylko przetrwać, ale na takim przetrwaniu długo nie ujedziemy – oceniła.
Jednocześnie zaapelowała do polityków, by zastanowili się, kto za nimi stoi.
Kto jest waszymi przyjaciółmi, mówię o ludziach zamożnych, z dużym biznesem, którzy wspierają państwa partię – mówiła.
Jej zdaniem należy „wyłożyć po parę milionów” i wesprzeć szpitale.
Gdybym ja była politykiem, to w tym momencie nie wyobrażam sobie lepszego momentu na kampanię. Ja bym wygrała tę kampanię, bo to czas dla ludzi czynu a nie ludzi słowa – stwierdziła.
Minge włączyła się w akcję walki z koronawirusem szyjąc maseczki dla szpitali.
Myślę, że mamy już 20 parę tysięcy uszytych tych maseczek. To jest tak, że no to włączenie się w tą akcję to są dwa powody tego - mówiła.
Jednym z nich jest to, że projektantka jest bardzo mocno związana z rynkiem włoskim i z rynkiem międzynarodowym poprzez rynek włoski.