Pułkownik Martin Schuitzer zadeklarował, że chce zeznawać w sprawie Polaków podejrzanych o ostrzał afgańskiej wioski. Amerykański wojskowy jest dowódcą 4. grupy bojowej, w skład której wchodzili polscy żołnierze. Mógłby przekazać prokuraturze nowe dowody w tej sprawie. Chodzi między innymi o zapisy sprzętu satelitarnego.

Reklama

"Powiedział nam, że jeśli trzeba, przyjedzie do Polski" - mówi kolega zatrzymanych komandosów. Potwierdza to major Dariusz Kacperczyk, rzecznik dowództwa operacyjnego misji MON: "Tak, słyszałem o takim zapewnieniu. Nie wiemy jednak, jak to wygląda od strony formalnej. To sprawa prokuratury. My nie jesteśmy stroną i nam nikt nie musi takiej deklaracji składać".

Według rodzin żołnierzy, przyjazd amerykańskiego dowódcy blokuje poznańska prokuratura wojskowa. Adwokaci zatrzymanych nie wykluczają, że złożą wniosek o przesłuchanie przedstawicieli armii USA.

Prokuratura w Poznaniu zaprzecza, by brała pod uwagę wezwanie na świadka amerykańskiego dowódcy. "Nikt z amerykańskiego dowództwa w Afganistanie nie przyjedzie do Poznania, aby składać zeznania w tej sprawie" - mówi Karol Frankowski z Naczelnej Prokuratury Wojskowej w Poznaniu.

Śledczy - dopytywany dlaczego - ucina rozmowę. "Nie mam w tej sprawie nic do powiedzenia" - rzuca krótko.

Prokuratura twierdzi, że polscy żołnierze ostrzelali z moździerza i karabinu maszynowego afgańską wioskę, w której nie było talibów. Zginęli wtedy cywile, w tym kobiety i dzieci.