Decyzję o tym, że chcę być dawcą nerki dla Nicole, podjąłem już dawno - opowiada Saleta. Pierwsze badania zaczęły się w czerwcu. Były dość skomplikowane, do tego jeszcze rozpoczęły się strajki w szpitalach - nie było łatwo. Potem badania wykazały pewną komplikację. Na szczęście, szybko ją wyjaśniono. Mogłem być dawcą.

Reklama

Wielka radość. Czułem po prostu wielką radość, że mogę pomóc mojej córeczce. Idąc do szpitala, tylko i wyłącznie się cieszyłem - mówi bokser.

Co sobie myślałem przed operacją? Nic szczególnego. Może tylko myślałem o narkozie, o tym, żeby się obudzić. Decyzja przecież była już podjęta. A ja, gdy podejmuję decyzję, trzymam się jej. Nie rozkładam tego na czynniki pierwsze. Wiedziałem, że narkoza musi być i to wszystko.

O tak poważnych komplikacjach, jakie mi się przytrafiły, z nikim nie rozmawiałem - wspomina Przemek. - Nikt mi nic nie mówił, ale jest na to dość proste wyjaśnienie - po prostu do tej pory nic takiego się nie zdarzyło. Oczywiście, lekarze mówili mi o prawdopodobieństwie krwotoku, ale to nie miało być nic strasznego.

Reklama

Zaraz po wybudzeniu, w środę, czułem się bardzo dobrze. W czwartek 6 grudnia też. Dostałem informację, że moja nerka zaczęła funkcjonować u Nicole. Bardzo się z tego ucieszyłem. A potem... czarna dziura - mówi.

Nie pamiętam swego złego samopoczucia z piątku. Wiem o tym z opowieści. Podobno rozmawiałem z Olgą Borys, to szło na żywo w telewizji. Podobno mówiłem, że za dwa dni wychodzę... Nie pamiętam tego.

Druga operacja, problemy z oddychaniem, uśpienie farmakologiczne - nic... Do czwartku 13 grudnia rano nie pamiętam nic. Obudziłem się w jakimś dziwnym miejscu. To był oddział intensywnej terapii.

Reklama

Pewnie zgłaszałem komuś, że źle się czuję. Ewa (Wiertel, życiowa partnerka Przemka - przyp. red.) pokazała mi SMS-a, w którym napisałem jej, że strasznie boli mnie brzuch, więc na pewno mówiłem też o tym lekarzom. Ale co im mówiłem, nie wiem - wspomina Saleta.

Przez te wszystkie dni - kompletna pustka. Ewa opowiadała mi, że spędzała przy mnie całe dnie i mówiła do mnie. "Jeśli słyszysz mnie, to dwa razy mrugnij oczami" - i ja wtedy mrugałem. Otwierałem też oczy, gdy wchodziła do sali. Ale to wiem tylko z jej opowieści. Mam SMS-y od niej, jeden brzmi tak: "Poprosiłam cię dzisiaj, żebyś mrugnął. Zrobiłeś to. Tak bardzo się cieszę...". Wierzę w to, że ją słyszałem.

Jestem jej niesamowicie wdzięczny, że przez cały czas przy mnie była. Że była taka dzielna. To jej zawdzięczam, że to wszystko przetrwałem.

Dlaczego tak to wszystko się ze mną pokomplikowało? - zastanawia się bokser. - Jest kilka teorii, choć tak naprawdę nikt nie słyszał o takim przypadku jak mój. Nikt nie wie, dlaczego po tym jak usunięto mi krwiaka, pojawiła się niewydolność oddechowa. To było strasznie dziwne, jakby nagle wyłączyło mi się oddychanie.

Najtrafniejszą teorię słyszałem od pani psycholog. Gdy podchodziłem do pierwszej operacji, nie miałem w sobie żadnych wątpliwości, żadnego lęku. Miałem wsparcie Ewy i wielu innych ludzi - z tego czerpałem energię. Potem, gdy zacząłem czuć się gorzej, przestałem reagować na bodźce zewnętrzne. Nie pamiętam tego, że Ewa trzymała mnie za rękę, nie czułem tego. Nie czułem tego wsparcia, co przedtem. I wtedy organizm po prostu spanikował. Organizm ludzki to nie jest samochód, nie można wszystkiego przewidzieć, bo w grę wchodzą emocje. Odezwało się napięcie, odezwał się stres. Przestałem oddychać...

Pierwsza świadoma myśl - co z Niką. I ulga, że wszystko jest w porządku. Obudziłem się w ogóle w bardzo dobrym nastroju, ale to przez to, że podawano mi leki psychotropowe. Byłem w dobrym humorze, gadałem różne głupoty. Nie do końca wiedziałem, gdzie jestem - przypomina sobie Przemek.

Czy 13 to teraz dla mnie szczęśliwa liczba? Tak! 13 grudnia urodziłem się po raz drugi...

Choć na początku czułem się dziwnie. Od wybudzenia do wyjścia ze szpitala (wtorek, 19 grudnia - przyp. red.) nie mogłem spać. Może w tym czasie przespałem z 8 godzin. Nie czułem smaku, w ogóle nie miałem apetytu, prawie nic nie jadłem. Właśnie przed chwilą się zważyłem. Schudłem 15 kilogramów...

Ale nadrabiam. Jestem w domu od 14 godzin, przespałem z tego już 8 godzin. We własnym łóżku jednak śpi się najlepiej. No i zjadłem już 4 posiłki, z tego jeden o 4.30 nad ranem. Ewa musiała mi zrobić takie wczesne śniadanie, bo strasznie głodny byłem. Opiekuje się mną przez cały czas - opowiada Saleta.

Na razie muszę dojść do siebie. Bo czuję się dobrze, ale jestem bardzo osłabiony. Rehabilitację zacznę gdzieś za miesiąc. Na razie przechodzę z łóżka w sypialni do łóżka w salonie, przyniosę sobie herbatę. To wszystko.

Muszę to robić spokojnie. Wiem, że będę mógł uprawiać sport. Bez szaleństw, ale będę mógł. To fajna wiadomość.

Z Nicole jeszcze się nie widziałem. Rozmawiamy przez telefon po kilka razy dziennie. Dla niej to wszystko też było ogromny stresem. Tak bardzo się cieszę, że ona czuje się tak dobrze. Nerka pracuje za cztery. Ale musi być bardzo ostrożna, bo jej organizm jest osłabiony. Teraz nie może złapać nawet lekkiego kataru. Do szkoły pójdzie pewnie dopiero po zimowych feriach.

Święta spędzę w kameralnym gronie. Z Ewą, Nicole i jej mamą. Jaki chciałbym dostać prezent? Już tyle dostałem przed świętami... Zdrowie Nicole, moje wybudzenie, wsparcie tych wszystkich ludzi, ich modlitwy, listy, prezenty. W szpitalu cały pokój miałem w kwiatach, maskotkach. Byłbym zepsuty, gdybym chciał dostać coś więcej pod choinkę.

Czy zrobiłbym to wszystko jeszcze raz, znając konsekwencje? Nie mam żadnych wątpliwości. Tak!