Tekst projektu nie jest jeszcze znany, wiadomo jednak, jakie są jego założenia. DZIENNIK pisał o nich już w październiku. Wszyscy mieszkańcy Unii Europejskiej będą mogli leczyć się dowolnym kraju unijnym. Jeśli więc Polak będzie chciał pojechać na zabieg do Francji, zrobi to w ramach swojego ubezpieczenia, pod warunkiem że dostanie skierowanie od lekarza i że po zabiegu nie będzie musiał leżeć w szpitalu. Na poważniejsze operacje będzie potrzebna zgoda NFZ, ale wydana wyłącznie na podstawie kryteriów medycznych, a nie na przykład finansowych.

Reklama

Żadnej zgody nie będzie trzeba, aby pojechać na wizytę do stomatologa, okulisty, czy dowolnego specjalisty w innym kraju unijnym - NFZ za to leczenie będzie musiał zapłacić.

Chorym unijna dyrektywa z pewnością ułatwi życie. Teraz leczenie w innych krajach też jest wprawdzie możliwe, ale tylko wtedy, kiedy pacjent zachoruje za granicą. "Każdemu ubezpieczonemu Polakowi przysługuje Europejska Karta Leczenia" - mówi Grzegorz Furgał z biura prasowego NFZ. - "W nagłych przypadkach może iść z nią do lekarza, to jest dowód na to, że jest ubezpieczony".

Jednak według proponowanych przez Komisję Europejską zasad do lekarza za granicą moglibyśmy iść także wtedy, kiedy zachorujemy w Polsce, a więc nie tylko w nagłych przypadkach. To brzmi zachęcająco dla wszystkich miesiącami czekających w kolejkach do specjalistów albo narzekających na poziom leczenia w publicznych przychodniach czy szpitalach. Niemieckie czy francuskie na pewno są lepsze. Niestety, mają jeszcze jedną cechę. "Są droższe" - zauważa Jerzy Serafin, rzecznik mazowieckiego NFZ. I tłumaczy: "W większości krajów unijnych świadczenia medyczne są wielokrotnie droższe, a składki zdrowotne wielokrotnie wyższe. Większa jest ilość pieniędzy przeznaczanych na służbę zdrowia, bo zależy od wysokości dochodu narodowego w kraju" - dowodzi Serafin. Wniosek? Polskiego NFZ nie stać na to, na co stać innych europejskich ubezpieczycieli.

Reklama

Co więc będzie, jeśli mieszkańcy zachodniej Polski masowo zaczną jeździć do niemieckich dentystów, bo dostaną tam lepsze plomby, znieczulenie i krócej będą czekać w kolejkach? "NFZ tego nie wytrzyma" - mówi krótko Serafin. - "Trzeba coś wymyślić".

Pomysły na to, jak przygotować się do dyrektywy Komisji Europejskiej, powinno mieć Ministerstwo Zdrowia. "Znamy te założenia tylko w zarysie" - usłyszeliśmy wczoraj w biurze prasowym resortu. - "Nie możemy przygotować konkretnych rozwiązań, dopóki nie poznamy szczegółów".

"Szczegóły będą na początku przyszłego roku, właśnie wtedy Komisja Europejska ogłosi projekt dyrektywy" - mówi Alicja Chytła z polskiego przedstawicielstwa KE.