Według informacji jakie przekazała PAP posłanka KO Klaudia Jachira, wraz z nią w sprawie zatrzymanych interweniowali na komisariatach policji posłowie KO: Michał Szczerba, Katarzyna Piekarska, Urszula Zielińska i Magdalena Filiks, a także posłowie Lewicy Anna Maria Żukowska i Krzysztof Śmiszek. Z publikowanych przez parlamentarzystów na Twitterze informacji wynika, że w tej grupie były też posłanki Lewicy Magdalena Biejat oraz Beata Maciejewska.
Jak podkreśliła Jachira posłowie interweniują na podstawie ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Z posłami są prawnicy, którzy mają towarzyszyć zatrzymanym podczas przesłuchań. Jachira - która w nocy była wraz z Zielińską na komisariacie na ul. Wilczej, gdzie przewieziono cześć zatrzymanych - wyjaśniła, że pozostali posłowie rozjechali się w nocy po warszawskich komisariatach, gdzie też trafili zatrzymani demonstranci. Posłowie starają się ustalić liczbę zatrzymanych i miejsca ich pobytu. Pytają o to ich bliscy i znajomi, których kilkunastu wyczekuje przed komisariatem. Jachira oceniła, że według jej szacunków, zatrzymanych zostało w piątek około 50 osób. Stwierdziła, że są oni w sześciu warszawskich komisariatach. Jak dotąd nie udało się posłom ustalić, gdzie jest umieszczonych około 12 zatrzymanych. Jak wyjaśniła te informacje zebrali posłowie w nocy na poszczególnych komendach.
Według Jachiry policja nie podaje dokładnych informacji o liczbie zatrzymanych i nie udziela też informacji osobom z zewnątrz. Potwierdza natomiast fakt zatrzymania i pobytu osoby na danym komisariacie odpowiadając na pytania posłów, którzy zadają je proszeni o to przez osoby będące na zewnątrz komisariatu - Jachira i Zielińska, które są na komisariacie i komunikują się z zebranymi przez okno. Posłanka KO wyjaśniła, że posłowie chcą "monitorować" działania policji wobec zatrzymanych, zbierać informację o nich i udostępniać je ich bliskim i znajomym. "Jestem tu po to, żeby pomóc ludziom i - na tyle na ile mam uprawnienia wynikające z pełnionej funkcji - pilnować czynności wykonywanych przez policję" - powiedziała Jachira. "Będziemy tu dopóki nasza obecność będzie potrzebna i będzie miała sens. Jak zobaczymy, że dalej jest już tylko rola parowników, to na pewno nie będziemy tego przedłużać" - dodała. Mówiąc o zatrzymaniach stwierdziła: "to nie miało nic wspólnego z państwem prawa, to była łapanka".
O dramatycznych scenach na warszawskich ulicach opowiadała też posłanka Magdalena Filiks. W emocjonalnym wpisie na Facebooku opisała, jak wyglądała brutalna interwencja policji wobec młodej dziewczyny. Dopiero interwencja parlamentarzystki zmusiła policję do zmiany zachowania.
Prezydent Warszawy do całej sytuacji odniósł się dopiero po zajściach. Władza cynicznie dąży do zaognienia sytuacji w Polsce i próbuje nas dzielić i napuszczać na siebie. To, co dzieje się dziś na ulicach mojego miasta przypomina metody znane z poprzedniej epoki - ocenił policyjne zatrzymania uczestników protestu w obronie aktywistki LGBT w Warszawie prezydent miasta Rafał Trzaskowski.
Według policji we wczorajszych zajściach zatrzymano 48 osób.
Policja: Część osób z autorytetem, wśród nich są politycy, próbuje sprowadzić nasze działania w innym kierunku
Wczorajsze zatrzymanie Michała Sz. było związane są z przestępstwem. Natomiast część osób z autorytetem, wśród nich są politycy, próbuje sprowadzić nasze działania w innym kierunku – powiedział w sobotę PAP rzecznik prasowy Komendanta Stołecznego Policji nadkom. Sylwester Marczak. Marczak podkreślił, że policja otrzymała postanowienie i nakaz zatrzymania osoby w związku z zastosowaniem środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania na okres dwóch miesięcy Michała Sz.". "Ta czynność musiała być przez nas zrealizowana – poinformował.
Do zatrzymania doszło w piątek na Krakowskim Przedmieściu. Jak tylko mężczyzna został zatrzymany i wprowadzony do radiowozu, grupa osób wskoczyła na radiowóz i zaczęła po nim skakać – relacjonował Marczak. W tym przypadku – kontynuował - podjęliśmy działania, aby zapewnić bezpieczeństwo zarówno policjantów, osoby zatrzymanej, jak i bezpieczeństwo bazyliki świętego krzyża, gdyż celem części tych osób był wspomniany kościół.
Dodał, że w momencie, kiedy pojawiły się "kolejne siły i środki", policja przystąpiła do – jak to określił – zdecydowanych działań. W tym przypadku chodziło o art. 254 par. 1 Kodeksu karnego, czyli czynny udział w zbiegowisku. Ten występek przeciwko porządkowi publicznemu zagrożony karą pozbawienia wolności do lat 3 - powiedział rzecznik stołecznej policji.
Czynności, które były prowadzone przez policjantów w związku z nakazem dotyczącym zatrzymania Michała Sz. związanym z przestępstwem m.in. zmuszenia do określonego zachowania, są nadzorowane przez prokuraturę. Nie mają nic wspólnego ze znieważeniem pomników i obrazą uczuć religijnych – zaznaczył Marczak. Część osób z autorytetem, wśród nich są politycy, próbuje sprowadzić nasze działania w innym kierunku jak tylko reakcje na popełnione przestępstwa - podkreślił Marczak.
Wszystko zaczęło się w piątek po południu. Najpierw aktywiści usiedli na chodniku pod pomnikiem Mikołaja Kopernika oraz na jezdni i blokowali przejazd policyjnego auta, w którym siedział m.in. Michał Sz. Pojazd otoczył policyjny kordon. Michał Sz. został zatrzymany pod kościołem św. Krzyża.
Gdy samochód z aktywistą ruszył doszło do przepychanek z policją, która go eskortowała. Kilka osób upadło na ziemię i zostało przytrzymanych przez funkcjonariuszy.Radiowóz z Michałem Sz. odjechał, ale protest wciąż trwał. Aktywiści byli zatrzymywani przez policjantów. Niektórzy blokowali policyjne samochody, w których były zatrzymane osoby. Protestujący wykrzykiwali hasła: "Faszyści, policja - jedna koalicja", "Solidarność naszą bronią", "Zamkniecie jedną, przyjdą następne". Aktywiści mieli ze sobą tęczowe flagi, wielu na twarzach miało maseczki w tęczowych kolorach.
Wcześniej aktywiści LGBT protestowali w tej sprawie przed warszawską siedzibą Kampanii Przeciw Homofobii.Przez użytkowników mediów społecznościowych jest udostępniane zdjęcie, na którym widać, jak na szczycie pomnika smoleńskiego na pl. Piłsudskiego siedzi osoba z uniesioną ręką, w której trzyma tęczową flagę. Na pomniku Mikołaja Kopernika również zawieszono taką flagę.
W połowie lipca, zgodnie z decyzją sądu wobec Sz. zastosowano policyjny dozór i poręczenie w kwocie 7 tys. zł. Sz. został wcześniej zatrzymany przez policję. Postawiono mu zarzuty w związku z czynnym udziałem w zbiegowisku przy ul. Wilczej. Sz. zarzucono, że 27 czerwca "wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami uszkodził samochód marki renault master, poprzez przecięcie opon, pocięcie plandeki, urwanie lusterka, oderwanie tablicy rejestracyjnej, uszkodzenie kamery cofania oraz pobrudzenie pojazdu farbą". Łączna wartość strat - jak poinformowała prokuratura - wyniosła ponad 6 tys. zł na szkodę Fundacji "Pro-Prawo do Życia".
Aktywiście zarzucono również, że w trakcie zajścia przewrócił Łukasza K. na chodnik, czym spowodował u niego obrażenia w pleców i lewego nadgarstka. "Zarzut obejmuje także stosowanie przemocy polegającej na szarpaniu i popychaniu Łukasza K. w celu zmuszenia pokrzywdzonego do zaprzestania nagrywania przebiegu zdarzenia" - informowała prokuratura.
W piątek Sąd Okręgowy w Warszawie zadecydował o zastosowaniu wobec Michała Sz. dwumiesięcznego aresztu tymczasowego.