W piątek Ministerstwo Zdrowia podało, że kolejnych zarażonych w Polsce koronawirusem osób jest 1587. To nowy dobowy rekord.
Rzecznik resortu Wojciech Andrusiewicz stwierdził, że "jest to wynik naszego powrotu do normalności, do codziennego funkcjonowania".
Z tym stwierdzeniem podczas rozmowy z TOK FM nie zgodził się dr Paweł Grzesiowski.
Jego zdaniem to absurdalne wytłumaczenie całej sytuacji.
Uważam, że jest to po prostu absurdalne wytłumaczenie tej całej sytuacji. W tej chwili bardzo gwałtownie wzrosła liczba zachorowań w tzw. małych grupach, czyli nie mamy dużych ognisk epidemicznych, więc wirus przeniknął po prostu do społeczeństwa - stwierdził.
Jego zdaniem główne miejsca zakażeń to szkoły, transport miejski oraz spotkania towarzyskie i to one sprawiają, że wirus zaczyna się szybciej przenosić.
Dodał, że obecnie w kilkudziesięciu szpitalach są kilku- lub kilkunastoosobowe ogniska.
Wiemy, że zakłady pracy również dostarczają zakażeń. Więc to nie jest tak, że myśmy po prostu zaczęli się zarażać na ulicy, przypadkowo w sklepie, tylko mamy w tej chwili znacznie większe nasilenie krążenia wirusa w społeczeństwie i jeśli z tym nic nie zrobimy, to za dwa tygodnie będziemy mieli pięć tysięcy przypadków dziennie - zauważył.
Dodał, że efektem tego będzie zablokowany system opieki zdrowotnej.