Michał Rogalski od początku pandemii prowadzi statystyki związanie z liczbą zakażeń koronawirusem. To on wykrył m.in., że "różnica pomiędzy sumą potwierdzonych przypadków w woj. mazowieckim według danych MZ a PSSE na dzień 15.11 wzrosła już do 14,2 tys.” Czy MZ się w końcu doliczy i powie nam, skąd te nieprawidłowości? – pytał na TT.

Reklama

Pierwszy raz zauważyłem jednak różnicę 100 zakażeń między oficjalnie podanymi danymi a naszymi wyliczeniami - to było jeszcze w czasie wakacji i chodziło o liczbę zakażeń w woj. śląskim. Wtedy 100 zakażeń więcej robiło wrażenie o wiele większe, niż przy obecnej liczbie dobowych zarażeń – przypomina w rozmowie z Onet.pl Michał Rogalski. Wtedy te brakujące przypadki później dopisano do oficjalnego zestawienia, więc wszystko rozeszło się po kościach - dodaje.

Łącznie w całej Polska "zaginęło” 22 tys. przypadków zakażeń.

"Byliśmy na progu kwarantanny narodowej”

W okolicach 14-15 listopada różnica ta wynosiła ok. 14 tys.

To była już poważna sprawa, bo byliśmy w tym momencie na progu kwarantanny narodowej, a jednocześnie widzimy, że "uciekają nam" w oficjalnym zestawieniach faktyczne liczby zakażeń. Kiedy zacząłem podliczać wczoraj wszystkie zebrane przez ostatnie miesiące dane powiatowe - z uwzględnieniem "zgubionych" przypadków, okazało się, że przekroczyliśmy próg kwarantanny narodowej i nic o tym nam oficjalnie nie powiedziano. Wyznaczony wskaźnik dla tego progu to 70, a my 11 listopada przekroczyliśmy 71,5 - wylicza Rogalski.

Ministerstwo Zdrowia i Główny Inspektorat Sanitarny tłumaczyli, że "zgubienie" 22 tys. zarażeń nie miało wypływu na ocenę sytuacji epidemiologicznej w kraju.

Reklama

Moim zdaniem należy to dogłębnie wyjaśnić, a nie pozamiatać pod dywan. Opinia publiczna powinna się dowiedzieć, czy tak było, jak mówią GIS i MZ. Mamy jedynie informacje, że z jakiegoś "długiego czasu" dane o zakażeniach mogły się "gubić", ale szczegółowych danych brak - ocenia Rogalski.

"Niszczymy wiarygodność danych o pandemii koronawirusa"

Teraz GIS podał, że narzędzia rejestracji danych zostaną "ujednolicone" - laboratoria będą wprowadzać dane do systemu EWP w ciągu maksymalnie 48 godzin i nie będzie innych metod zbierania danych, jak tylko elektroniczny system.

Żeby uniknąć kolejnych kompromitacji, odcięli obywateli od danych - komentuje Michał Rogalski. Stacje decyzją GIS mają zakaz publikowania informacji, będą one podawane tylko przez MZ i nie będą poddawane żadnej dalszej weryfikacji.

Przekonuje, że gdyby nie zaalarmował, że brakuje kilkunastu tysięcy zakażeń, pewnie nikt by tego nie zauważył. Wiem, że zwracanie uwagi przeze mnie nie jest wygodne dla rządu, ale zależy mi na tym, by być rzetelnym. Niszczy się tymczasem wiarygodność danych o pandemii w Polsce np. dla naukowców. W Wielkiej Brytanii, gdy "zgubiono" 16 tys. zakażeń, wyjaśniono sprawę i uznano, że mogło się to przełożyć nawet na 1,5 tys. dodatkowych zgonów – tłumaczy.

"To jest skandal”

Jego zdaniem, to co mamy w Polsce, to po prostu bałagan. Teraz, po dziewięciu miesiącach, MZ obudziło się, że warto stworzyć bazę danych - niesamowite! Spójrzmy, co już zrobiły rządy Islandii, Czech, Szwecji - podają szczegółowe dane, trendy, detale! Sami spójrzcie, jak oni informują obywateli o sytuacji. U nas tymczasem MZ i GIS uznały, że dosadnie nam pokażą, co o nas myślą. A nasza praca, każdego dnia wykonywana w formie wolontariatu, to było źródło, z którego korzystali obywatele, dziennikarze, naukowcy, różne firmy. Wszystko zabiła jedna decyzja - mówi 19-latek.

Czuję się przede wszystkim upokorzony. Projekt miał pomóc, wesprzeć walkę z koronawirusem. Jedni szyją maseczki, ja zbierałem dane. Więc teraz również jako obywatel nie czuję się dobrze potraktowany. To jest skandal. Teraz natomiast mamy prawo oczekiwać rzetelnej informacji, rzetelnych danych. Zresztą nie czekam na to tylko ja, czekamy wszyscy – dopowiada Rogalski.