Ponad sześćdziesięcioro polskich dzieci przebywało w odciętym od świata przez powódź ośrodku. Wszystkie drogi dojazdowe do tego ośrodka były zalane. Organizatorzy wypoczynku dzieci oczekiwali wraz z wychowankami na ewakuację.

Reklama

Trwa ładowanie wpisu

Ewakuację przeprowadza belgijska armia. Początkowo informowano, że dojdzie do niej rano, później Barbara Wojda wspominała, że spodziewa się ewakuacji przed południem. Z uwagi na powódź w całym regionie i pilną pomoc w innych miejscach, gdzie sytuacja była poważniejsza, ewakuacja polskich dzieci z ośrodka wczasowego Comblain-la-Tour w Belgii została opóźniona. Dzieci przez cały czas były bezpieczne.

- Interweniowaliśmy w tej sprawie i dzieci zostaną ewakuowane z zalanych budynków przez belgijskie wojsko. Następnie zostaną przewiezione naszymi autokarami do Stałego Przedstawicielstwa RP przy UE w Brukseli, skąd rodzice będą mogli je odebrać - powiedział wcześniej Sadoś. - Jesteśmy w kontakcie z władzami belgijskimi. Dzieci i ich opiekunowie są bezpieczni.

Reklama

- Belgijska armia podjęła decyzje o ewakuacji o świcie. Dzieciom i opiekunom będzie zapewniona opieka medyczna oraz wszelkie dodatkowe wsparcie - informował polski ambasador.

Od kilku dni Belgię nawiedzają intensywne deszcze, które spowodowały powodzie w wielu częściach kraju.

"Jest dostęp do wody i jedzenia. W budynku jest prąd"

Woda zalała także ośrodek wczasowy Polskiej Macierzy Szkolnej w Comblain-la-Tour w Walonii. - W tej chwili do budynku można dostać się praktycznie tylko łodzią. Zalane są wszystkie drogi dojazdowe. Woda w niektórych miejscach sięga powyżej metra. Czekamy na ewakuację. Liczymy, że władze belgijskie przeprowadzą ją w piątek - opowiadał rano, na kilka godzin przed ewakuacją Piotr Ładomirski z Polskiej Macierzy Szkolnej.

Dzieci i młodzież przez cały czas mieli dostęp do wody i jedzenia. W budynku był dostęp do energii elektrycznej. Prezes Polskiej Macierzy Szkolnej Barbara Wojda, która przebywała na miejscu - w budynku wraz z dziećmi - powiedziała kilka godzin wcześniej, że woda się nie podnosi. - Przebywamy na pierwszym i drugim piętrze budynku i czekamy na ewakuację - dodała wtedy.

Jak dodała, jedno z dzieci poczuło się źle i zostało łodzią przetransportowane do szpitala, skąd odebrali je rodzice.