Przed sędzią Pawłem Kudelskim leżą akta sprawy. Liczą 39 tomów. Na sali rozpraw są bliscy ofiar.
Prokurator Lucyna Stebelska odczytała akt oskarżenia. Trwało to ponad 20 minut. Wynikało z niego, że istniał ścisły związek między wybuchem gazu a pracami budowlanymi prowadzonymi pod ulicą, przy której stał zniszczony dom. Rozszczelniony został przebiegający pod drogą gazociąg.
Śledczy zarzucili w akcie oskarżenia trzem głównym oskarżonym: szefowi firmy budowlanej, która zleciła wykonanie przewiertu oraz dwóch pracowników, którzy go wykonali, doprowadzenie do katastrofy, w wyniku, której zginęło osiem osób, a kilkunastu kolejnych zostało narażonych na utratę zdrowia lub życia. Grozi im do 12 lat więzienia.
Prokurator wskazała m.in., że wykop - niezgodnie z projektem i ustaleniami - wykonywany był metodą przewiertu. Miał być realizowany poprzez wykop otwarty. Zdaniem śledczych, oskarżeni nie wstrzymali prac, choć nie mieli pewności, w którym miejscu przebiegał gazociąg. Nie zaprzestali ich też pomimo, iż wcześniej uszkodzili wodociąg. Wskazywało to, że w ziemi znajdują się instalacje, których przebieg nie jest dokładnie naniesiony na mapy.
Troje pozostałych odpowiada za nieprawidłowości przy rozbudowie sieci gazowej i nieumyślne doprowadzenie do katastrofy. Odpowiadają też za podżeganie do składania fałszywych zeznań jednego ze świadków. Grozi im do 8 lat więzienia.
Szef firmy budowlanej nie przyznaje się do winy
Jako pierwszy do oskarżenia odniósł się szef firmy budowlanej Roman D. Nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Odmówił składania wyjaśnień. Sędzia odczytał jego słowa wypowiedziane w śledztwie. D. wskazał w nich m.in., że na otwarty wykop nie godzili się mieszkańcy. Obawiali się uszkodzenia asfaltu na drodze. Zeznawał, że pytał wiertacza o bezpieczeństwo zastosowania przewiertu. Uzyskał deklarację, że nie będzie to niebezpieczne. Oskarżony mówił, że wskazał pracownikom miejsce przebiegu gazociągu. Pracownicy otrzymali też mapę z zaznaczonym przebiegiem rury.
Nie poczuwam się do winy i odpowiedzialności za powstanie zdarzenia i katastrofy, ale bardzo współczuję rodzinie. Nie byłem związany technologią wykonania wykopu - mówił w śledztwie.
We wtorek oskarżony podtrzymał swoje słowa. Dodał zarazem, że nie spodziewał się, iż gaz "jest aż tak głęboko zakopany i jest przesunięty w poziomie o ponad 40 cm". W terenie zabudowanym nie powinien odejść od projektu maksymalnie o 20 cm - mówił.
Procesowi towarzyszy duże zainteresowanie mediów. Sąd przygotował dodatkową salę, do której transmitował obraz i dźwięk.
Katastrofa w Szczyrku
Do tragedii doszło 4 grudnia 2019 r. Wybuch gazu zniszczył całkowicie trzykondygnacyjny dom. Ratownicy znaleźli w gruzach ciała ośmiu ofiar, w tym czworga dzieci.