Romanowski był pytany na antenie Polskiego Radia 24 m.in. o stanowisko Naczelnego Sądu Administracyjnego w kwestii ważności powoływania sędziów do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Wiceminister sprawiedliwości stwierdził, że "to pokazuje, do jakich paradoksów prowadzi sytuacja, w której nie akceptujemy prostej zasady hierarchiczności – tego, że polska konstytucja jest prawem najwyższym, a traktaty są poniżej". Ocenił również, że "pewnym paradoksem jest również to, że podważanie statusu sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej podważa chociażby prawomocność, przynajmniej niektórych, deputowanych do Parlamentu Europejskiego, bo przecież to ta Izba stwierdza ważność wyborów".
Wiceminister sprawiedliwości stwierdził także, że "mamy do czynienia z pewnym puczem sędziowskim". - Przejawia się to np. tym, że niektórzy starzy sędziowie odmawiają orzekania z sędziami, którzy zostali powołani już w trakcie funkcjonowania zdemokratyzowanej Krajowej Rady Sądownictwa - wyjaśnił.
W jego ocenie jest to prosta konsekwencja orzeczenia TSUE, które dało takie "kompetencje" polskim sądom do podważania uchwał KRS w sytuacji, kiedy polskie ustawodawstwo, zgodne z konstytucją, tego typu uprawnień nie daje. Zauważył, że "mamy do czynienia z zasadniczym sporem i sytuacją, w której TSUE orzeka poza mocą, a niektóre polskie sądy i sędziowie wykorzystują do to walki politycznej".
Trybunał Konstytucyjny
Romanowski był również pytany o rozprawę, która toczy się przed Trybunałem Konstytucyjnym, zainicjowaną wnioskiem premiera Mateusza Morawieckiego w sprawie zasady wyższości prawa unijnego nad krajowym zapisanej w Traktacie o UE. - Polska konstytucja ma pierwszeństwo. Nie można wykładać art. 19 TSUE w taki sposób, aby móc ingerować w ustrój Sądu Najwyższego, który jest uregulowany w konstytucji – mówił wiceminister sprawiedliwości. "Najważniejsze jest to, aby to rozstrzygnięcie zapadło, jest ono bardzo potrzebne" - dodał.
Bardzo potrzebne jest również stanowcze działanie w stosunku do instytucji brukselskich – zauważył Romanowski. Jak wskazał, Solidarna Polska zawsze uważała, że miękkie podejście negocjacyjne i doszukujące się dobrej woli po stronie Brukseli nie ma podstaw faktycznych.
Podkreślił, że "państwa członkowskie, które wybierają demokratycznie władze, są dysponentami traktatów, a traktaty są zawsze wtórne w stosunku do konstytucji państw członkowski". Wskazał również, że "mamy do czynienia z federalizacją, tworzeniem pseudo-federalnego państwa w skutek orzeczenia TSUE". - To jest całkowicie niedopuszczalne, dlatego Polska na pewno nie będzie tego typu sytuacji akceptować - podkreślił.
Pytany natomiast o stanowisko TSUE w sprawie kopalni w Turowie, Romanowski wskazał, że "TSUE notorycznie w stosunku do Polski łamie traktaty, a sprawa Turowa to kolejny tego przykład".
Przypomniał, że TSUE "zadecydował jednoosobowo o sprawie, która jest fundamentalna, dotycząca bezpieczeństwa energetycznego Polski". - To jest od strony materialno-prawnej oczywiste bezprawie i Polska nie będzie się stosować do tego typu rozstrzygnięć. Turów działał i będzie działać – podkreślił. W jego ocenie działania TSUE mają "cel ekonomiczny, polityczny i cywilizacyjny". Jak ocenił, Unii Europejskiej "łatwiej było rozmawiać z Platformą Obywatelską niż ze Zjednoczoną Prawicą".
Widzę pewne podobieństwo do sytuacji Włoch i obalenia rządu Berlusconiego. To są działania, aby wpływać na decyzje polityczne w Polsce, aby decydować, jaki rząd będzie rządził i chodzi oczywiście o to, aby był to rząd lewicowo-liberalny, a nie konserwatywny, który sprzeciwia się tej ideologicznej presji, z którą mamy do czynienia - podkreślił Romanowski. - Polska i Węgry, tak jaki kiedyś Włochy, są przeciwko tendencjom federalistycznym i stąd te ataki – dodał.
"Polska takich kar nie powinna płacić"
Pytany z kolei o to, czy spodziewa się wniosku o ukaranie Polski w związku z decyzją TSUE w sprawie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, Romanowski powiedział, że "Polska takich kar nie powinna płacić". "To jest jawne bezprawie" - podkreślił. Jak stwierdził, "gracz ze strony Brukseli jest twardy, w związku z tym w tego typu twardych negocjacjach każda teoria mówi, że próby dogadywania się i szukania dobrej woli do niczego nie prowadzą".
To nie jest tak, że tylko Polska korzysta z dotacji i subwencji, ale również – a może przede wszystkim – Europa Zachodnia - wskazał. - Należy liczyć na zdrowy rozsądek po stronie instytucji brukselskich, który przejawia się tym, że wszyscy korzystamy na współpracy, a wojna do niczego nie prowadzi. Tak będzie tylko wtedy, kiedy Polska stanowczo będzie bronić swoich interesów i nie będzie prowadzić uległej polityki – podkreślił.
Pytany o dalsze działania odnośnie Izby Dyscyplinarnej, wiceminister sprawiedliwości ocenił, że "Brukseli nie chodzi o Izbę Dyscyplinarną, ale o KRS, a tak naprawdę o to, aby podważyć możliwość polskich władz wybranych w demokratycznych wyborach, decydowaniu o sprawach zasadniczych".
Traktuję rozważania związane z likwidacją jednej czy drugiej izby raczej w kategoriach tego, że reforma instytucjonalna wymiaru sprawiedliwości ciągle jest otwarta - zauważył Romanowski. Podkreślił, że "kompromis, który mamy z 2017 r., okazał się po prostu błędem i teraz trzeba w ramach już ostatecznej reformy i zmiany systemu instytucjonalnego sądów dokonać zmian w Sądzie Najwyższym". Wyjaśnił, że już od dawna mamy gotowe różne warianty, ale one oczywiście muszą być dostosowane do bieżącej sytuacji, a rozmowy o tym muszą poczekać na ustalenia polityczne wewnątrz koalicji. Ja osobiście jestem zwolennikiem małego Sądu Najwyższego, czyli kilkunasto-kilkudziesięcioosobowego. Mamy zdecydowanie za dużo sędziów w Sądzie Najwyższym – ocenił.