- Dzisiaj mieliśmy do czynienia z formą ataku na polską linię graniczną - ocenił w TVN24 Stanisław Żaryn. Jak zaznaczył, pierwsza faza tego ataku była skupiona na próbie przedarcia się przez ogrodzenie graniczne, które zostało zbudowane przy przejściu w Bruzgach. - Ta akcja była rozłożona na etapy, zadania - wskazał.
- Z jednej strony mieliśmy ludzi rzucających kamieniami i innymi przedmiotami z drugiej linii. Dzięki temu pierwsza linia była osłonięta i mogła prowadzić próby zniszczenia polskiej osłony granicznej. Później migranci przenieśli się i dalej atakowali stronę polską. Na szczęście miejsca te zostały profesjonalnie zabezpieczone przez polską stronę - podsumował rzecznik.
Jak przekazał, ze strony migrantów "poszły w ruch kamienie, gałęzie, kostka brukowa, duże kamienie, ale też mieliśmy do czynienia z granatami hukowymi. Z działaniem, które musiało być przeprowadzone pod kontrolą służ białoruskich". Wskazał też, że z zakładów budowlanych po stronie białoruskiej jeżdżą ciężarówki wypełnione żwirem i kamieniami. Potem te materiały są wykorzystywane do obrzucania polskich funkcjonariuszy. - Dla nas to jest sygnał, że strona białoruska zaczęła wyposażać imigrantów w te niebezpieczne przedmioty - podsumował Żaryn.
Armatki wodne i miotacze gazu
Wyjaśnił też, że z naszej strony były wykorzystywane armatki wodne i miotacze gazu. - To jest wszystko zgodne z przepisami - podkreślił. - Było to konieczne, żeby utrzymać szczelność polskiej granicy. Dzisiaj spotkaliśmy się z taką agresją, z jaką wcześniej nie mieliśmy do czynienia - powiedział.
- W wyniku dzisiejszych ataków ze strony białoruskiej doszło do ranienia 3 funkcjonariuszy. Funkcjonariuszka Straży Granicznej i funkcjonariusz Policji zostali przewiezieni do szpitala. Potrzebna im była bardziej specjalistyczna opieka i dodatkowe badania. Policjant został uderzony w głowę przedmiotem rzuconym ze strony białoruskiej. Uderzenie było na tyle silne, że kask nie był w stanie go ochronić. Trzecia osoba ranna to żołnierz, który po opatrzeniu wrócił do służby. Jego uraz był mniej poważny - przekazał Żaryn.