Współpraca między kapitanem Rajmundem P., i jego cywilną pracownicą Pauliną wcześniej układała się dobrze. Kobietę do wojska, jako stażystkę, skierował Urząd Pracy. Praca podobała się jej, Paulina starała się nawet o to, by zakończeniu stażu w lutym pozostać w wojsku na stałe na umowę o pracę.
"Tego dnia miałam szkolenie w innym budynku. Potem wróciłam do biura. Był jeszcze jeden oficer i chorąży. Oficerowie pili wódkę. Zajęłam się pracą" - opowiada stażystka "Głosowi Szczecińskiemu".
Według relacji stażystki kapitan nagle podszedł do niej z tyłu i chwycił garść włosów. Poprosił żołnierza o podanie nożyczek. "Nie miałam pojęcia, o co chodzi. Byłam przerażona, nie mogłam się wyrwać. Ciągle łudziłam się, że to żarty. Aż do momentu, kiedy zaczął ciąć włosy. Potem położył je przede mną" - opowiada stażystka.
Kobieta sprawę zgłosiła żandarmerii. Na konfrontacji kapitan Romuald P. przyznał się, że obciął włosy, przyznał się także do picia alkoholu na służbie. Gdy wytrzeźwiał, przeprosił stażystkę, zaproponował ugodę, zwróćił 130 zł za fryzjera.
Za picie alkoholu na służbie i molestowanie pracownic grozi mu usunięcie ze służby. "Na razie pracuje normalnie. Czekamy na dokumenty z prokuratury i żandarmerii. Po ich otrzymaniu zadecydujemy, jakie kroki wobec kapitan Romualda P. podjąć" - mówi DZIENNIKOWI kapitan Janusz Błaszczak, oficer prasowy 12. Brygady Zmechanizowanej.