Białostoccy funkcjonariusze prowadzili działania operacyjne w okolicach Makowa Mazowieckiego. Wykorzystywali do tego bezzałogowiec obserwacyjny należący do Wydziału Techniki Operacyjnej z podlaskiej komendy wojewódzkiej. Krupa potwierdził w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że policjanci stracili łączność z dronem.
Rozpoczęto poszukiwania, które trwają już kilkadziesiąt godzin. RMF FM, powołując się na nieoficjalne informacje, podaje, że to urządzenie nie miało wmontowanego lokalizatora. Źródła RMF FM utrzymują, że znalezienie drona może być bardzo trudne. Maszyna zaginęła w okolicy, w której są lasy, a także bagna.
Urządzenie - potwierdza Tomasz Krupa - nie miało lokalizatora, a spadło na dość trudnym leśnym terenie. Dodał, że jest to teren niezamieszkały i - jak podkreślił - "nie ma mowy o żadnym zagrożeniu". - Oczywiście wszystkie instytucje dotyczące kontroli ruchu lotniczego, gdzie zgłasza się start dronów, ich używanie, one zostały natychmiast o tym incydencie powiadomione - zapewnił.
Pod uwagę brane są dwie wersje zdarzenia. Po pierwsze awaria techniczna sprzętu, ale także nie jest wykluczone, że dron został przejęty za pomocą systemu zwalczającego drony - podaje RMF FM.
Rzecznik podlaskiej policji pytany o przyczyny utraty łączności z urządzeniem, podkreślił, że będzie można o nich mówić dopiero po odnalezieniu maszyny. Poinformował też, że urządzenie jest warte ok. 200 tys. zł.