W poniedziałek rano mężczyzna, który w sobotę wszedł do wody z deską na plaży w Jelitkowie, najpierw skontaktował się z WOPR-em, a następnie około godz. 9 stawił się w komisariacie na Przymorzu - relacjonowała oficer prasowa gdańskiej policji podinsp. Magdalena Ciska.
Dodała, że policjanci w rozmowie z mieszkańcem Gdańska ustalili, że jemu, jak i jego kilkuletniemu synowi nic się nie stało. Ze wstępnych ustaleń wynika, że po wyjściu z wody mężczyzna poszedł do domu z synem i zapomniał o rzeczach, które zostawił na plaży - oznajmiła.
Sobotnie poszukiwania
W sobotę ok. godz. 19 policjanci odebrali zgłoszenie od pracownika wypożyczalni sprzętu wodnego, że na plaży w Gdańsku Jelitkowie w godzinach popołudniowych mężczyzna wieku około 50-lat z dzieckiem w wieku 12-14 lat weszli do wody ze swoją deską i do chwili zamknięcia wypożyczalni nie wrócili po zostawione na plaży plecak, klapki i ręcznik.
Po otrzymaniu zgłoszenia rozpoczęły się poszukiwania tych osób. W działania zaangażowani byli policjanci, WOPR, SAR i funkcjonariusze Straży Granicznej. Podczas sobotnich działań nikogo w wodzie nie znaleziono, nikt nie zgłosił zaginięcia takich osób.
Ponadto - jak zaznaczyła podinsp. Ciska - w niedzielę policjanci z komisariatu wodnego patrolowali rejon Zatoki Gdańskiej pod kątem poszukiwań tych osób, funkcjonariusze przeanalizowali zapisy z kamer monitoringu, nawiązano też kontakt z innymi jednostkami, aby monitorować linię brzegową.(