W sierpniu Sąd Rejonowy w Zambrowie nieprawomocnie warunkowo umorzył postępowanie karne na dwuletni okres próby, myśliwy ma też zapłacić 5 tys. zł świadczenia pieniężnego na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.

Reklama

Łomżyński sąd rozpoznawał apelacje od tego wyroku, złożone przez prokuraturę i wojewodę podlaskiego.

Prokuratura, która w pierwszej instancji chciała m.in. kary 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu, warunkowe umorzenie postępowania uznała za orzeczenie zbyt łagodne. Wojewoda podlaski, występujący w sprawie jako oskarżyciel posiłkowy chciał, by oskarżony zapłacił również finansowy ekwiwalent za zabicie zwierząt, na których odstrzał obowiązuje moratorium; zambrowski sąd odstąpił od zasądzenia takiego odszkodowania.

Decyzja sądu w Łomży

Sąd Okręgowy w Łomży zmienił jednak wyrok w tym zakresie, odwołał się do przepisów mówiących o tym, że w przypadku warunkowego umorzenia postępowania sąd nakłada na sprawcę obowiązek naprawienia szkody; orzekł, że myśliwy ma zapłacić na rzecz Skarbu Państwa 28 tys. zł - poinformował prezes łomżyńskiego sądu Jan Leszczewski. Apelacji prokuratury sąd nie uwzględnił. Wyrok jest prawomocny.

Polowanie i "fatalny błąd"

Zbiorowe polowanie miało miejsce w listopadzie ub. roku niedaleko podlaskiej miejscowości Grądy Woniecko. Tuż po nim myśliwy mówił, że łosie pomylił z jeleniami i sarnami, na które odbywało się polowanie. Mówił też wówczas, że zwierzęta przebiegały przez drogę, pod słońce nie widział dokładnie, że to nie jelenie, a łosie - klępa z łoszakiem. Oddał dwa szybkie strzały.

W śledztwie nadzorowanym przez Prokuraturę Rejonową w Zambrowie 73-letni myśliwy usłyszał zarzut polowania w czasie ochronnym - czyli w czasie obowiązywania moratorium na odstrzał łosi - groziło mu do pięciu lat więzienia.

Przed zambrowskim sądem przyznał się, że popełnił "fatalny błąd". Dodał, że strzela szybko i celnie, w kole łowieckim jest od 40 lat i nigdy nie był karany dyscyplinarnie. Bardzo żałuję tego czynu, w najczarniejszych snach nie myślałem, że tak zakończę swoje długoletnie przygody myśliwskie - powiedział w czasie procesu w pierwszej instancji.

Zaznaczył, że - jak wyliczył, biorąc pod uwagę okoliczności zdarzenia - na decyzję miał niecałe pół sekundy, a między strzałami "góra dwie dziesiąte sekundy". Ja się upewniłem, do jakiego zwierzęcia strzelam, ale popełniłem błąd - mówił. Podkreślał, że gdyby prawidłowo rozpoznał cel, nie oddałby strzałów do łosi.