Piotr Zarębski, pracownik firmy konsultingowej, który codziennie dojeżdża z Kobyłki, podobną prawidłowość zauważył w pociągach Kolei Mazowieckich. Tu kontrolą zajmują się pracownicy prywatnej spółki Renoma. "Zazwyczaj na kontrolerów natrafiałem raz, góra dwa razy w tygodniu" - mówi Zarębski. "Teraz widzę ich codziennie, rano i po południu" - twierdzi.

Reklama

Coś musi być na rzeczy, bo nie ma praktycznie takiej kontroli, która nie zakończyłaby się ujawnieniem paru gapowiczów. "Wróciłam z wczasów w Grecji, sądziłam, że mam jeszcze ważną kartę miejską" - opowiada Beata Miłosz, studentka. "Niestety, była już nieważna. Zapłaciłam mandat".

Przedstawiciele Zarządu Transportu Miejskiego i Kolei Mazowieckich zdecydowanie odrzucają sugestie, jakoby właśnie teraz kontrolerzy "rzucili się" na świeżo wracających z wczasów ludzi.

"Nie mamy żadnych akcji, żadnych nalotów" - zapewnia Igor Krajnow, rzecznik ZTM. "Kontrole odbywają się tak, jak zwykle, rutynowo".

W ZTM pracuje 160 osób, ale tylko połowę z nich stanowią etatowcy. Reszta to tzw. pracownicy Pomocniczej Kontroli Biletowej. Pasażer nie jest w stanie odróżnić, czym się rożnią "pomocniczy" od "zawodowych". Mają bowiem te same uprawnienia. PKB-owcy nie dostają jednak pensji.

Reklama

Sprawdzają, bo chcą dorobić, żyją z ok. 30 złotowej prowizji od każdego, kto ureguluje mandat. Pracują w nienormowanym czasie - wtedy, gdy mają wolną chwilę (muszą jednak przeprowadzić określoną liczbę kontroli w miesiącu).

Przedstawiciele ZTM-u domniemują, że pasażerowie narzekający na zbyt dużą liczbę kontroli spotkali się właśnie z PKB-owcami - oni też przecież teraz wracają z urlopów. W kieszeniach posucha, więc dorabiają, ile wlezie - łupią ludzi dosłownie dniami i nocami.

Reklama

Podobnie dzieje się w pociągach - Renoma znana jest z tego, że do "pracy" przykłada się nadzywczaj ofiarnie.

Jednak sugestie, jakoby w pociągach podmiejskch było więcej sprawdzaczy niż zwykle, zdecydowanie odrzuca Iwona Musiał, rzeczniczka Kolei Mazowieckich. "Sprawdziliśmy" - zapewnia. "Nawet sam nasz prezes nic nie słyszał, jakoby liczba pracowników Renomy i wykonywanych przez nią czynności się zwiększyła" - dodaje Musiał.