Kurski odwołania się nie spodziewał. Jeszcze we wtorek przyjmował podziękowania od Konferencji Episkopatu Polski na spotkaniu zorganizowanym po Światowych Dniach Młodzieży. Chwalił się publicznie wynikami oglądalności, mierzonymi - nota bene przez nierzetelnego, jak sam twierdzi - Nielsena. Po konferencji miał się udać na urlop. Ale nie zdążył, bo Rada Mediów Narodowych najpierw wezwała go na dywanik, a potem odwołała ze stanowiska.

Reklama

Gdy w mediach gruchnęła wiadomość o odwołaniu prezesa TVP natychmiast posypały się nazwiska jego potencjalnych następców. Z nieoficjalnych przekazów wynikało, że miejsce Kurskiego miała zająć Małgorzata Raczyńska, w przeszłości szefowa TVP1 albo Anita Gargas, autorka "Misji Specjalnej". Jak pisał "Do Rzeczy" obie kandydatury miały być w poniedziałek omawiane w kierownictwie PiS. Większość opowiedziała się za Raczyńską.

Nagła wolta

W przerwie posiedzenia rady jej przewodniczący informował: - W tej chwili po przerwie rada będzie obradować nad powołaniem prezesa Telewizji na okres tymczasowy, do rozstrzygnięcia konkursu - mówił Krzysztof Czabański.

Ale szybko okazało się, że tymczasowego następcy nie będzie, a Kurski zachowa stołek do czasu rozpisania konkursu.

Skąd ten zwrot? "Gazeta Wyborcza" spekulowała, że nastąpił on po tym, jak Czabański i Joanna Lichocka, która zasiada w RMN, wrócili ze spotkania w przerwie posiedzenia. Z kuluarowych plotek miało wynikać, że posłowie pojechali do prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego omawiać telewizyjną strategię.

Gdy emocje opadły przedstawiciele RNM przedstawili swoją wersję wydarzeń.

Reklama

- Stwierdziliśmy, że angażowanie kogoś nowego na dwa miesiące do kierowania telewizją jest bez sensu - mówi dziennik.pl Krzysztof Czabański i precyzuje informacje, jakie w ciągu dnia wyciekły do mediów:

- Podjęliśmy dziś dwie uchwały. Z czego jedną o odwołaniu Jacka Kurskiego, która wchodzi w życie w dniu rozstrzygnięcia konkursu na prezesa TVP, jednak nie później niż 15 października.I drugą uchwałę precyzującą termin rozpisania konkursu - powiedział nam szef RMN.

Za odwołaniem Jacka Kurskiego głosowało czterech z pięciu członków rady - Joanna Lichocka, Elżbieta Kruk, Juliusz Braun i Czabański. Lichocka, która złożyła wniosek o odwołanie Kurskiego, na pytanie Tomasza Sakiewicza w TV Republika czy podoba jej się telewizja byłego europosła PiS, wykręciła się od odpowiedzi, twierdząc, że za wcześnie na bilans.

Zapowiadaliśmy, tworząc RMN, że niezwłocznie przystąpimy do wyboru nowych władz w drodze otwartego konkursu. W tej chwili TVP ma zarząd powołany przez rząd, przez ministra skarbu - tłumaczyła posłanka w TV Republika. - Pan prezes może wystartować w konkursie i może go wygrać, jeśli będzie najlepszy - dodawała posłanka i życzyła Jackowi Kurskiemu zwycięstwa.

Przyczyn odwołania Kurskiego nie chciał komentować także Czabański. Ale wiadomo, że do Kurskiego nie pała on sympatią. Z uwagi na "szorstką przyjaźń" właściwie nie ogląda TVP i w sprawy telewizji się nie wtrąca. Skupia się na radiu i Polskiej Agencji Prasowej, którymi przed laty kierował. W swej niechęci do Kurskiego w partii nie jest zresztą odosobniony.

Kurski został przez prezesa PiS wybrany szefem TVP nie tylko z uwagi na jego telewizyjne doświadczenie. Ale przede wszystkim dlatego, że w partii ma on wielu przeciwników i właściwie żadnego partyjnego zaplecza. Jarosław Kaczyński nie chciał windować na takie stanowisko osoby, która korzystając ze swojej pozycji, mogłaby otoczyć się własnymi ludźmi i zagrozić mu w partii.

Kurski na cenzurowanym

Ale Kurski zaczął szukać politycznych sojuszników. I to za plecami prezesa PiS - słyszymy od jednego z doradców Kurskiego. Chodzi o rzekomy sojusz z Arturem Balazsem, byłym ministrem rolnictwa, który był głównym łącznikiem między Samoobroną a PiS w 2006 roku. Co prawda od dawna pozostaje on poza polityką, ale tylko formalnie. Z czasów medialnej koalicji LPR, Samoobrony i PiS-u wciąż ma swoich ludzi w TVP.

Jednym z nich ma być były szef ośrodka TVP Szczecin z czasów poprzednich rządów PiS. Piotr Lichota został mianowany w styczniu na szefa "Panoramy", a kilka dni temu na szefa TVP Info. Wcześniej pracował w fundacji Europejski Fundusz Rozwoju Wsi Polskiej, wśród której założycieli był m.in. Balazs. Jak informował "Presserwis" Lichota miał jeszcze w tym tygodniu zostać szefem TAI w miejsce Mariusza Pilisa.

Po tym, jak gruchnęła wieść o odwołaniu Kurskiego jednym z nielicznych posłów PiS, którzy zdecydowali się publicznie stanąć po jego stronie był Joachim Brudziński. Jeden z najbliższych współpracowników prezesa Kaczyńskiego w 2011 roku, w imieniu PiS udzielał poparcia Balazsowi, gdy ten startował na senatora z okręgu okołoszczecińskiego.

Mam nadzieję,że pogłoski o "śmierci" Jacka są mocno przedwczesne - napisał Brudziński na Twitterze.

I miał rację. Formalnie Kurski pozostaje prezesem TVP do czasu rozstrzygnięcia konkursu. Jego odwołanie dopiero wtedy się uprawomocni. Nie zamyka mu to jednak drogi do startowania w konkursie.

Kurski dostał ostrzeżenie, ale z dzisiejszej rozgrywki może wyjść wzmocniony.