Nowe prawo pozwoli służbom przede wszystkim swobodniej inwigilować, zatrzymywać podejrzanych bez wyroku sądu na co najmniej 72 godziny.

Rząd właśnie rozpoczął pracę nad specjalną ustawą, a blisko sto obowiązujących aktów prawnych zostanie zmienionych. Przepisy muszą powstać szybko, bo według zorganizowanego przez MSWiA specjalnego zespołu naukowców, funkcjonariuszy służb specjalnych oraz urzędników Ministerstwa Spraw Zagranicznych teraz obowiązujące prawo ma zbyt wiele wad.

Reklama

"Przeglądano je pod kątem zapobiegania działaniom terrorystów, ochrony obywateli, ścigania sprawców i reagowania po zamachu. W każdym z obszarów są luki" - mówi DZIENNIKOWI wiceminister Adam Rapacki.

Ustawa przede wszystkim uporządkuje współpracę między służbami: powstanie Krajowy System Przeciwdziałania Zagrożeniom Terrorystycznym. Dziś panuje chaos, nie wiadomo, kto w razie ataku miałby kierować akcją: premier, minister spraw wewnętrznych czy może szef ABW.

Reklama

Ale prócz oczywistych zapisów dotyczących organizacji systemu antyterrorystycznego i jasnego podziału kompetencji ustawa wprowadzi wiele kontrowersyjnych zapisów. Przyzwolenia na stosowanie tortur podczas przesłuchań - jak na przykład amerykańskiej metody "podtapiania" podejrzanych, łamania ich chłodem lub bezsennością - nie będzie. Ale zostanie furtka, bo część ekspertów uważa ją za niezbędną.

"Załóżmy, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego łapie jednego członka szajki, która przygotowuje zamach w Polsce. On odmawia współpracy, śledztwo staje w miejscu, a bomba tyka" - mówi dr. Krzysztof Liedel z Collegium Civitas.

Według niego prawo powinno szczegółowo regulować takie ekstremalne sytuacje. Dlatego rządowi eksperci myślą nad kompromisowym rozwiązaniem. Służby będą miały prawo przekazać bez długotrwałych formalności takiego więźnia innemu państwu.

Reklama

"Podejrzani trafiają np. do Egiptu. Tam już, zgodnie z miejscowym prawem, mogą być poddawani torturom" - tłumaczy pomysł jeden z rozmówców DZIENNIKA z policji. Identyczne rozwiązanie na dużą skalę stosują Amerykanie. Przedstawiciele międzynarodowych instytucji zajmujących się prawami człowieka używają specjalnego określenia: "eksport tortur".

"Myślę, że takie sytuacje w Polsce się nie zdarzą. Chodzi raczej o przekazanie podejrzanych np. Amerykanom, którzy od dawna rozpracowują ich grupę" - zapewnia DZIENNIK oficer ABW.