"Dostarczanie do MSZ zewnętrznej bazy danych na temat międzynarodowych stosunków politycznych i gospodarczych będzie dodatkowym, alternatywnym źródłem informacji w codziennej pracy resortu" - czytamy w uzasadnieniu zamówienia opublikowanym na stronie internetowej ministerstwa.
Do tej pory informacje dotyczące poszczególnych krajów do gmachu MSZ przy Al. Szucha w Warszawie spływały od dyplomatów z polskich ambasad. Pracownicy placówek opierając się na dostępnych źródłach takich jak prasa, telewizja, czy internet przygotowują i przesyłają do kraju interesujące z polskiego punktu widzenia depesze.
Teraz takim białym wywiadem będzie się też zajmowała firma zewnętrzna. Resort chce otrzymywać od niej "raporty analityczne dotyczące jak największej ilości krajów w zakresie politycznej, społecznej i gospodarczej sytuacji wewnętrznej oraz miejsca kraju na arenie międzynarodowej".
Pracownicy ministerstwa spraw zagranicznych dostaną też na biurka krótko i długoterminowe prognozy polityczno-gospodarcze. Kierownictwu resortu zależało, żeby materiały były przygotowywane przez niezależnych ekspertów i rozwiniętą sieć współpracowników.
MSZ zdecydowało, że zamówienie na "Analityczną bazę danych nr 1 (międzynarodowe stosunki polityczno-gospodarcze - autorski przegląd krajów)" będzie udzielone z wolnej ręki, czyli po negocjacjach tylko z jednym wykonawcą.
Wynika to z tego, że Biuro Archiwum i Zarządzania Informacją resortu dyplomacji oceniło, że jedyną instytucją, który może sprostać wymogom ministerstwa jest nowojorska instytucja The Economist Intelligence Unit (EIU).
"Poza aktualizowaną na bieżąco bazą informacji i analiz Economist Intelligence Unit dostarcza prognoz krótko i długoterminowych (2, 4 i 25-letnich) zawierających scenariusze rozwoju sytuacji międzynarodowej oraz trendów gospodarczych w 82 krajach świata" - uzasadnia swój wybór resort.
Teraz pracownicy MSZ mają okazjonalny dostęp do papierowych wydań materiałów informacyjnych EIU. Resort ubolewa, że w związku z tym, iż ministerstwa innych krajów korzystają z pełnej dostępności do tych źródeł nasi dyplomaci są poszkodowani.
"Brak dostępu do analiz dostępnych w bazie pozbawia polskie służby dyplomatyczne wyjątkowo wartościowej wiedzy branżowej, co w bezpośredni sposób przekłada się na jakość i zakres realizacji celów polskiej polityki zagranicznej" - argumentuje ministerstwo.
Grzegorz Kostrzewa-Zorbas z Wyższej Szkoły Ekonomiczno-Informatycznej w Warszawie (stopień doktora w zakresie stosunków międzynarodowych robił na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa w Waszyngtonie) podkreśla, że dostęp do takich analiz może stanowić tylko lekkie wzmocnienie w pracy dyplomatów, ale opierać powinni się oni głównie na własnych wewnętrznych materiałach.
"Służby dyplomatyczne z natury wiedzą więcej, bo mają dostęp do informacji niejawnych. To co odróżnia je od międzynarodowych przedsiębiorstw, to właśnie dostęp do tego niejawnego, ukrytego poziomu wiedzy. Doskonalenie się w tym zakresie nie zastąpi żaden jawny serwis" - powiedział PAP politolog.
"Nie wolno polegać tylko na jednym źródle. Większy sens miałoby zakupienie dostępu do podobnych serwisów tworzonych w innych krajach, w innych kręgach kulturowych, szczególności w Europie, Azji Wschodniej i na Bliskim Wschodzie" - dodał Kostrzewa-Zorbas.
Jak tłumaczy chodzi o to, że tamtejsze ośrodki analityczne mają większą wiedzę o lokalnych uwarunkowaniach. Ekspert zwraca uwagę, że nawet gdyby jeden serwis był wyraźnie lepszy od innych podobnego typu na świecie, to i tak nie wolno lekceważyć innych punktów widzenia.