Bogdan Klich nie jeden raz wyraził rano w RMF FM przekonanie, że Donald Tusk jest w Warszawie. Dziennikarka stacji, Agnieszka Burzyńska, dwukrotnie go o to zahaczała. Za drugim razem powiedziała wprost, że ma informacje, iż Donald Tusk wrócił na urlop w Dolomity. Wtedy również minister obrony powiedział: "Jestem przekonany, że jest w Warszawie".
Niedługo potem okazało się, że szef resortu miał złe przekonanie. Z błędu wyprowadził go rzecznik rządu. Paweł Graś wysłał SMS do TOK FM o następującej treści: "Wrócił, żeby przywieźć rodzinę, którą tam zostawił". Później rzecznik rządu powiedział PAP, że premier będzie w Gdańsku dziś albo jutro.
Ryszard Czarnecki z Prawa i Sprawiedliwości skrytykował wcześniej na antenie tej stacji postępowanie premiera. "Premier Tusk przerwał urlop narciarski, a teraz słyszymy, że znowu na ten urlop pojechał, jakby nie było innych ważnych spraw w państwie" - mówił polityk PiS. SMS Grasia miał być reakcją na te słowa.