Zdaniem akredytowanego przy MAK Edmunda Klicha, reprezentującego Polskę w dochodzeniu na temat przyczyn katastrofy w Smoleńsku, Rosja nie przestrzegała 13. załącznika do Konwencji Chicagowskiej. Jak twierdzi Klich, jego wielokrotnie wysyłane w tej sprawie pisma pozostały bez odpowiedzi.
"Ewidentnie ciągle naruszano punkt, który mówi o uczestnictwie, o prawach akredytowanego, o prawach doradców do uzyskania informacji różnych – dokumentów, dowodów w sprawie" – podkreśla.
Od lipca w każdym piśmie, jakie polski przedstawiciel przy MAK kierował na ręce Tatiany Anodiny i Andrieja Morozowa, znajdowało się przypomnienie, że polska strona wciąż nie ma wszystkich akt. "Te pisma były przyjmowane przez stronę rosyjską i jest na nich podpis pana Morozowa" – zastrzega Klich.
Według niego, właśnie ta sytuacja może teraz stanowić podstawę do polskich roszczeń co do raportu MAK. "Na tym trzeba bazować i to jest droga do wyjaśnienia sporu. Może jest to długa droga, ale myślę, że jedna z niewielu, albo może nawet jedyna" – uznał.